Po zniesieniu sankcji Iran – kraj z dużą, wykształconą i spragnioną zachodnich produktów populacją – stanie się jednym z najatrakcyjniejszych miejsc dla inwestorów. Przybędzie im 78 mln wygłodniałych konsumentów
Choć zapowiedź zniesienia sankcji gospodarczych wobec Iranu jest na razie warunkowa, a stanie się to najwcześniej za kilka miesięcy, to przedsiębiorcy już zacierają ręce. Od lat nie było przypadku, by do pełnoprawnego obrotu wracała gospodarka tak duża, a zarazem tak spragniona zagranicznych towarów.
Po długich i trudnych negocjacjach Iran oraz światowe mocarstwa osiągnęły w zeszłym tygodniu wstępne porozumienie w sprawie programu atomowego Teheranu. Zgodnie z nim Iran zgodził się na jego ograniczenie, tak aby program miał charakter wyłącznie pokojowy, i poddanie go międzynarodowej kontroli. W zamian stopniowo zostaną zniesione sankcje gospodarcze nałożone na ten kraj. To drugie będzie przy tym możliwe dopiero po wypracowaniu ostatecznej umowy, co powinno nastąpić do końca czerwca. Jeśli okaże się, że Iran łamie warunki, sankcje zostaną przywrócone.
Najbardziej widoczną konsekwencją powrotu Iranu do światowej gospodarki będzie zwiększenie podaży ropy naftowej, co przyczyni się do spadku jej ceny na giełdach. Iran jest posiadaczem czwartych największych na świecie złóż tego surowca, a przed wprowadzeniem embarga naftowego był drugim co do wielkości eksporterem wśród krajów OPEC. Władze w Teheranie nie ukrywają, że będą chciały tak szybko, jak to możliwe, osiągnąć dawne rozmiary produkcji i odzyskać utracony udział w rynku. Z tego powodu inwestycje w Iranie będą z pewnością rozważać czołowe firmy naftowe świata.
– Jeśli połączy się siłę konsumencką Turcji, rezerwy naftowe Arabii Saudyjskiej, złoża gazu ziemnego Rosji i surowce mineralne Australii, uzyskamy potencjał naszego kraju – zachęcał podczas wizyty w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Ramin Rabii, prezes irańskiej firmy inwestycyjnej Turquoise Partners. O ile inwestycje w sektor naftowy bądź wydobywczy z racji ich skali finansowej i niepewności co do sytuacji politycznej są na razie pieśnią przyszłości, to tym, co najbardziej rozgrzewa potencjalnych inwestorów, jest rynek konsumencki.
Liczący 78 mln mieszkańców Iran pod względem populacji w szeroko rozumianym regionie Bliskiego Wschodu ustępuje tylko Egiptowi. Pomimo sankcji gospodarczych, przez które irańskie PKB skurczyło się o jedną piątą, nadal jest ono szacowane na 368 mld dolarów, co oznacza, że jest na poziomie Kolumbii czy RPA. Na dodatek ludność Iranu jest generalnie dobrze wykształcona, zaś rosnąca klasa średnia ma coraz większe aspiracje materialne. Od trzech lat, kiedy Iran w ramach kolejnej tury sankcji został wykluczony z międzynarodowego systemu rozliczeń finansowych SWIFT, a handel z nim został silnie ograniczony, te potrzeby materialne są zaspokajane albo przez produkcję krajową, albo przez przemyt towarów, najczęściej z ZEA. Niektórzy już porównują włączenie Iranu do gospodarki światowej do sytuacji, która miała miejsce w Europie Środkowej i Wschodniej po upadku komunizmu.
– Irańczycy lubią jeść, kupować, wydawać pieniądze. Po zniesieniu sankcji Iran może być jedną z najbardziej ekscytujących nowych gospodarek wschodzących – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” Ali Borhani z dubajskiej firmy Incubeemea, która doradza chętnym do prowadzenia interesów z Iranem. Podkreśla też, że mimo wrogości deklarowanej przez władze wobec Stanów Zjednoczonych, Irańczycy mają jeszcze z czasów przedrewolucyjnych sentyment do produktów amerykańskich i to one w długiej perspektywie będą miały przewagę konkurencyjną.
Na początku jednak Amerykanie – z racji bardziej złożonej natury amerykańskich sankcji – będą mieli gorszą pozycję startową. Niektóre firmy już zresztą starają się wyprzedzić konkurencję. Linie lotnicze Emirates ogłosiły, że wkrótce zwiększą częstotliwość połączeń z Teheranem z trzech do siedmiu tygodniowo. O powrocie na irański rynek myślą też np. francuskie firmy motoryzacyjne Renault i Peugeot. Z drugiej strony w Iranie ostatnie słowo wciąż ma najwyższy przywódca duchowy i jego strażnicy rewolucji. W 2004 r. reformatorski prezydent Mohammad Chatami nie miał wiele do powiedzenia, gdy strażnicy mimo ważnego kontraktu wyrzucili turecką firmę obsługującą lotnisko w Teheranie. Jej miejsce zajęła spółka lokalna.