Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Tego, że rok 2022 był bardzo stresujący, nikomu przypominać nie trzeba. Turbulencje ostatnich miesięcy sprawiły, że niejeden z nas zapomniał już, że i poprzednie lata do spokojnych nie należały. W obliczu takiego nagromadzenia zbiorowych frustracji oraz emocji nie dziwi, że na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej „publicznych terapeutów”. Mówiąc nowocześnie - coachów, zaś tradycyjnie - filozofów. Zbiorczo rzecz ujmując - autorów, którzy dzielą się z czytelnikami pomysłami na przetrwanie, gdy wokół wszystko się chwieje.
Nieco przewrotnie chcę spośród tych licznych autorów wyróżnić Piotra Stankiewicza i jego „Dziennik reformowanego stoika”. Piszę „przewrotnie”, bo akurat ta książka nie opisuje ani wojennego roku 2022, ani covidowych lat 2020-2021. „Dziennik...” opisuje okres wcześniejszy - lata 2014-2017. Czasy, które - z dzisiejszej perspektywy - mogą się nam jawić jako „raj utracony”. Lektura książki pokazuje nam oczywiście, że żadnego raju nie było. Bo w ogóle raju na ziemi nie ma. I lepiej się z tym pogodzić. Dla własnego dobra.
/>
Piotr Stankiewicz, „Dziennik reformowanego stoika”, Wydawnictwo Pacek, Pruszków 2022
/
Materiały prasowe
Metodą Stankiewicza na polubienie świata jest stoicyzm. Ta stara myśl filozoficzna wciąż ma wielu sympatyków. Poruszcie ten temat przy jakiejś towarzyskiej okazji, a będziecie zdziwieni, jak wielu ludzi do intelektualnych pokrewieństw ze stoicyzmem się przyzna. Oczywiście Stankiewicz robi to w sposób bardziej pogłębiony. Można by powiedzieć, że zawodowy. Jego podejście to tytułowy „stoicyzm reformowany”. Współczesny nurt w filozofii stoickiej polegający na stałym adaptowaniu tego systemu filozoficznego do realiów współczesnego świata.
To, co robi ze stoicyzmem Stankiewicz, kojarzy mi się bardzo z tym, co w ostatnich latach robili z geopolityką Jacek Bartosiak albo Krzysztof Wojczal. Albo to, co ja sam staram się robić z ekonomią. Zadanie jest i łatwe, i trudne. Łatwe, bo nie musisz wymyślać prochu. Wyciągasz z bibliotecznego kurzu zapomniane oraz nieużywane tradycje intelektualne, następnie pozwalasz im żyć tu i teraz. I dzięki ich pomocy ogarniasz rzeczywistość, nie bojąc się zaskoczeń oraz miejsc, do których taka podróż może zaprowadzić. Tu zaczyna się trudna część. Dlatego, że po drodze spotkasz wielu hejterów, którzy - niczym pies ogrodnika - sami oczywiście niczego nie zaproponują, lecz wyśmieją cię za podejmowanie takich prób. Dla nich będziesz banalistą albo tanim prowokatorem, świętokradcą albo pożytecznym idiotą. Albo wszystkim naraz.