Koniec z obniżkami stóp – zapowiedziała Rada Polityki Pieniężnej po zaskakująco głębokim cięciu o 0,5 pkt proc. To oznacza spadek kosztów spłaty zaciągniętych kredytów. Zaoszczędzone pieniądze można wydać gdzie indziej
Przed posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej większość ekonomistów spodziewała się decyzji o obniżce, ale raczej o 0,25 pkt proc. Ci, którzy przewidzieli redukcję o 0,5 pkt proc., byli w zdecydowanej mniejszości. Tymczasem od dziś stopa referencyjna NBP wynosi 1,5 proc. – tak nisko jeszcze nigdy nie była.
– To trudna decyzja. Dyskusja była bardzo solidna – rzadko podejmuje się decyzje o zmniejszeniu stóp o 0,5 pkt proc. przy tak niskim poziomie nominalnym tych stóp – przyznał po wczorajszym posiedzeniu Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego.
Rada zdecydowała się na tak radykalny ruch pod wpływem najnowszej projekcji inflacji. Instytut Ekonomiczny NBP wyliczył, że w tym roku wskaźnik może wynieść minus 0,5 proc., a w 2016 r. 0,9 proc. (już na plusie). To wielkości dalekie od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Analitycy instytutu obniżyli swoje prognozy w stosunku do poprzedniej projekcji – z listopada. Wtedy uważali, że inflacja w tym roku sięgnie 1 proc., a w 2016 r. 1,5 proc. Według nowej projekcji inflacja w 2017 r. może wynieść średnio 1,2 proc.
Drugi powód: cięcie stóp było ucieczką do przodu przed skutkami drukowania euro przez Europejski Bank Centralny. Przy utrzymywaniu wysokich realnych stóp prawdopodobieństwo napływu tak wygenerowanego kapitału na polski rynek byłoby bardzo duże. Co mogłoby się skończyć umocnieniem złotego i pogłębieniem spadku inflacji (przez niższe ceny importu).
– Jeśli któraś z wielkich walut – jak euro – podlega luzowaniu ilościowemu na znaczącą skalę, to można się spodziewać presji aprecjacyjnej na waluty sąsiadujących krajów – mówił prezes Belka.
Ale ta obniżka stóp wcale nie była tak oczywista. Gospodarka ma się dobrze, rośnie popyt krajowy, a perspektywy są coraz lepsze. Wskazuje na to zresztą projekcja Instytutu Ekonomicznego NBP. Jego eksperci podnieśli właśnie prognozy wzrostu gospodarczego. W tym roku PKB ma wzrosnąć o blisko 3,5 proc. (poprzednio IE szacował ten wzrost na 2,9 proc.), w 2016 r. o 3,3 proc. (3,1 proc. poprzednio), zaś w 2017 r. gospodarka ma się rozwijać w tempie 3,5 proc.
RPP stanęła więc przed dylematem: ciąć stopy w odpowiedzi na prognozy bardzo niskiej inflacji czy raczej wziąć pod uwagę, że gospodarka się rozpędza i nie widać na razie symptomów deflacyjnej spirali.
– Rada wybrała wyjście kompromisowe, decydując się na dużą obniżkę i jednocześnie jasno stawiając sprawę, że to ostatnia taka decyzja w tym cyklu. To zapewne miało uspokoić przeciwników cięć – uważa Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Polbanku.
Tak jednoznaczna zapowiedź w oficjalnym komunikacie RPP to ewenement. Rada zagrała va banque i dużo zaryzykowała, zamykając sobie furtkę do kolejnych obniżek. Petka-Zagajewska zwraca uwagę, że gdyby gospodarka zaczęła hamować, to RPP albo byłaby zakładniczką własnej zapowiedzi i nie cięła stóp mimo takiej potrzeby, albo nadszarpnęłaby swoją wiarygodność, łamiąc złożoną deklarację.
– Biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą oraz to, czego możemy się spodziewać na podstawie projekcji i obserwacji trendu, nie widzę miejsca na dalsze obniżki i oczekiwania na nie – mówił Marek Belka.
Wczorajsza decyzja to przede wszystkim spadek kosztów spłaty już zaciągniętych kredytów – w tym pożyczek konsumpcyjnych, na które w ostatnich miesiącach był szczególnie duży popyt (w ubiegłym roku padł rekord wartości nowo zaciąganych kredytów, Polacy pożyczyli w bankach około 78 mld zł). Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mogą trafić na inne wydatki. Tym bardziej że obniżka stóp to zdecydowany spadek atrakcyjności bankowych lokat.
– Pytanie tylko, czy takie wspieranie konsumpcji jest nam dziś potrzebne. I bez tej obniżki rosła ona wyraźnie, podobnie jak inwestycje przedsiębiorstw. I są sygnały, że może rosnąć nadal, bo coraz więcej mówi się o narastającej presji płacowej w przedsiębiorstwach – mówi Piotr Bujak, ekonomista PKO BP.
Ekspert wątpi jednak, by dla instytucji finansowych niskie stopy były impulsem do zwiększenia skali udzielania nowych kredytów. Choćby dlatego, że bankom będzie coraz trudniej przyciągać depozyty ze względu na nieatrakcyjne oprocentowanie – zwłaszcza to długoterminowe.
10 proc. to maksymalny pułap oprocentowania kredytów po wczorajszej obniżce
1 pkt proc. o tyle spadła stopa referencyjna NBP w ciągu ostatnich 6 miesięcy
3 gr o tyle umocnił się złoty do euro, po tym jak RPP zapowiedziała koniec obniżek stóp