Import z Państwa Środka zwiększył się w ubiegłym roku o jedną piątą.
Zabawki to nr 3 na liście naszych dostaw z Chin / Dziennik Gazeta Prawna
Już po trzech kwartałach 2014 r. było jasne, że wynik będzie historyczny – wartość zabawek made in China sprowadzonych do Polski przekroczyła 1,97 mld zł. To o ponad 200 mln zł więcej niż w 2013 r.
Eksperci wiążą to z ożywieniem na rynku wewnętrznym. Według szacunków sprzedaż zabawek w kraju sięgnęła 2 mld zł, czyli wzrosła w porównaniu z 2013 r. o blisko 10 proc., podczas gdy w poprzednich latach dynamika nie przekraczała kilku procent. Równie wysoki wzrost na rynku został odnotowany pod względem liczby sprzedanych produktów. W latach poprzednich widoczna była w tym zakresie stabilizacja.
Ożywienie w imporcie potwierdzają polskie firmy, które produkcję większości wyrobów zlecają właśnie w Azji. EPEE Polska, wytwórca zabawek interaktywnych, pluszaków i puzzli deklaruje nawet 20-proc. zwiększenie przychodów w ostatnim roku. – Duża w tym zasługa nowej kategorii, w której się pojawiliśmy. To kosmetyki dla dzieci. Ich wytworzenie zlecamy jednak głównie w Europie. Bez nich skala wzrostu wyniosła 12–13 proc. – tłumaczy Krzysztof Dziełak, prezes EPEE.
Inny producent, Wader, też mówi o poprawie wyników. Na razie ujawnia tylko dane za pierwsze półrocze, w którym sprzedaż zwiększyła się o 9,9 proc. W 2013 r. przychody firmy wyniosły 49 mln zł.
Marek Jankowski, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych, zauważa, że większy import to też zasługa dynamicznie rozwijających się sieci handlowych. Nowe placówki co roku uruchamiają Smyk czy Toys R Us. Powstają też nowe hipermarkety i supermarkety Carrefoura, Tesco i Auchan. – Zabawki oferowane pod własnymi markami sieci sprowadzają z zagranicy, w tym właśnie z Azji – komentuje Jankowski.
Co więcej, nawiązanie współpracy z producentami z rynku chińskiego stało się prostsze. Ci w obawie przed odpływem klientów do Indii lub Tajwanu, na skutek wzrostu kosztów produkcji w Chinach zaczęli przyjmować też mniejsze zlecenia, a nie tylko takie liczone w kontenerach. – To sprawia, że dziś każdy przedsiębiorca, także ten prowadzący handel w internecie, może postawić na własną markę zabawek – dodaje Jankowski.
Ale nie tylko import zabawek z Chin dynamicznie wzrósł. Wartość towarów, które trafiły w ubiegłym roku do Polski z tego kraju, wyniosła 72,8 mld zł – o 19,1 proc. więcej niż rok wcześniej. To największy procentowy wzrost, jeśli chodzi o państwa zaliczane do pierwszej dziesiątki krajów, skąd najwięcej sprowadzamy. Państwo Środka znalazło się na drugim miejscu, spychając Rosję na trzecią pozycję.
Tak duży wzrost wartości towarów sprowadzanych z Chin nie dziwi Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. – Chiny stały się dla całego świata dostawcą dóbr przemysłowych. To już nie są tylko masowe dobra konsumpcyjne, kojarzone z niską ceną i słabą jakością. Mówiąc inaczej, towar może być np. amerykańskiej marki, ale faktura za niego przychodzi z Chin – tłumaczy Soroczyński.
Głównym towarem, który stamtąd sprowadzamy, są maszyny i urządzenia elektryczne wraz z częściami – to prawie jedna trzecia chińskich dostaw do Polski. Czołowymi produktami w tym segmencie są telefony komórkowe i aparatura telekomunikacyjna (ok. 10 proc.). Na drugim miejscu jest odzież (ponad 4 proc.), na trzecim – zabawki, których sprzedaż na nasz rynek wyjątkowo dynamicznie rośnie.
Radosław Jarema, dyrektor zarządzający firmy Akcenta, która obsługuje transakcje walutowe w handlu zagranicznym, mówi, że import z Chin nadal będzie się dynamicznie rozwijał. – Zdaniem ekonomistów w tym roku motorem napędowym gospodarki będzie popyt konsumpcyjny, który obejmuje elektronikę i odzież, a więc towary, które są głównym produktem eksportowym Chin – zwraca uwagę Jarema. I dodaje, że polskie firmy odzieżowe będą też produkować wyroby w Chinach, sprowadzać je do kraju i eksportować. Dyrektor Akcenty zwraca uwagę, że handel z Państwem Środka będzie też technicznie prostszy dzięki inwestycjom w infrastrukturę, jakich dokonali Chińczycy w ostatnim czasie, np. uruchamiając linię kolejową Nowy Jedwabny Szlak o długości prawie 10 tys. km, którą można dojechać ze wschodnich Chin do Hiszpanii, a która prowadzi też przez Polskę.
Piotr Soroczyński też uważa, że usprawnienia w transporcie mogą napędzać import z największego kraju w Azji. – Choć mam nadzieję, że nie będzie on rósł w tak dużym tempie jak w 2014 r. Gdyby ten wynik się powtórzył, oznaczałoby to zwiększenie skali przenoszenia produkcji przez polskie firmy do Chin w niektórych gałęziach przemysłu. Co nie byłoby dobrą informacją – mówi Soroczyński.