Organizacje skupiające rolników są mocno podzielone. Jednym bliżej do lewicy, innym do PiS. To może mocno osłabić skuteczność protestów
Spośród dziesięciu rolniczych związków i organizacji największą rolę w obecnych protestach odgrywają dwie: Solidarność Rolników Indywidualnych oraz stosunkowo małe Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolników. Na jego czele stoi Sławomir Izdebski, były senator Samoobrony, który odszedł z tego ugrupowania skonfliktowany z jego działaczami w 2006 r. Choć jego organizacja nazywa się ogólnopolską, to faktycznie jest silna głównie na wschodnim Mazowszu. Dlatego pierwsza blokada została ustawiona w okolicach Siedlec. Codziennie ma dochodzić kolejna. Rolnicze OPZZ jest w tej chwili najgłośniejszą organizacją, ale w jej protestach biorą udział także rolnicy niezrzeszeni czy członkowie kółek rolniczych.
OPZZiOR ma także związki z lewicą. Współpracuje z nim członek SLD Zbigniew Stąsiek, były współpracownik Józefa Oleksego. – Jest bliskość ideowa, ale nie wpływamy na ich działania – twierdzi jeden z polityków lewicy. Tyle że Izdebski nie cieszy się poważaniem szefów pozostałych rolniczych organizacji, którzy się od niego dystansują. – Izdebski nie ma struktur, ale wyczuł moment, że można stanąć na czele zbuntowanych rolników, i go wykorzystał – mówi Władysław Serafin, szef Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych.
Na drugim biegunie jest Solidarność Rolników Indywidualnych. Jej przewodniczący Jerzy Chróścikowski jest senatorem PiS, dlatego temu związkowi najbliżej do partii Jarosława Kaczyńskiego. – Program PiS w sprawach rolnych idzie najdalej i jest nam najbliższy. Ale w naszych szeregach są członkowie różnych ugrupowań – deklaruje senator. Wczoraj członkowie Solidarności RI organizowali protesty przed urzędami w całej Polsce. Potencjalnie to właśnie Solidarność ma największe szanse na rozkręcenie wiejskich buntów.
– To był protest ostrzegawczy, czekamy teraz na reakcję pani premier, chcemy spotkania z nią – wskazuje szef związku. Decyzja o tym, co dalej, ma zapaść w ciągu kilkunastu dni.
Na razie z rezerwą komentuje sprawę Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. – Decyzję władz krajowych, czy przystąpić do protestu na poziomie kraju, podejmiemy w przyszłym tygodniu, to zależy także od rezultatów rozmów z ministrem – podkreśla jego szef Władysław Serafin.
Bez względu na nastawienie do rządu postulaty wszystkich ugrupowań są zbliżone, chodzi o odszkodowania za szkody wyrządzone przez dziki i rekompensaty za pogarszającą się sytuację na rynkach rolnych. Jednym z głównych jest też spotkanie z Ewą Kopacz. Ale premier delegowała do tego zadania ministra rolnictwa. – Od jesieni przeznaczyliśmy 3,5 mln zł na odszkodowania za szkody wyrządzone przez dziki dla 4,5 tys. rolników, ale po rekompensatę zgłosiło się 600 rolników. To nie tak, że nikt nie chce pomagać, ale trzeba odrobiny wysiłku. Postulaty dziś stawiane są nieprzystające do rzeczywistości – mówiła Ewa Kopacz.
W czwartek ma się odbyć wspólna konferencja rolników z górnikami. – Premier powiedziała, że nie będzie z nami rozmawiać, nazwała nas organizacjami antyspołecznymi i tym już nas zjednoczyła – zapowiada Izdebski. Jeśli chodzi o rolnicze związki, to deklaracja na wyrost. One nadal są podzielone.