Dwóch inwestorów, czterysta marek, milion euro na reklamę i uznanie na arenie europejskiej. Showroom to nie tylko internetowy sklep z odzieżą. To początek rewolucji w tej branży
Jak właściciel niszowej marki odzieżowej ma szanse dotrzeć do nowych klientów? Cóż, może za ciężkie pieniądze otworzyć butik, ewentualnie zainwestować środki we własny sklep internetowy. Ale jest też tańsza i prostsza droga – może umieścić swoje produkty w sieciowej galerii handlowej, stworzonej specjalnie z myślą o niezależnych twórcach mody i klientach zmęczonych niską jakością oferowaną przez sieciówki. Na przykład w Showroomie.
Uruchomiony na początku 2012 r. serwis można porównać z internetowym marketem, gdzie pod jednym dachem znajdują się ubrania różnych projektantów i marek. Indeks zamieszczony na stronie obejmuje ich obecnie prawie 400 – wszyscy są z Polski.
O tym, że moda w internecie to solidny biznes, najlepiej świadczy fakt, że Showroom nie miał problemów tym, by już na wczesnym etapie przekonać do siebie inwestorów. Pieniądze na rozwój serwisu wyłożyły m.in. polski fundusz HardGamma Ventures i koncern medialny Burda International. Efekty są świetne: w miniony weekend istniejący raptem od dwóch lat sklep zajął trzecie miejsce w konkursie Seven Ventures Pitch Day, organizowanym przez niemiecką grupę mediową ProSiebenSat.1. W nagrodę twórcy Showroomu otrzymali kampanię reklamową o wartości miliona euro – do wykorzystania w mediach należących do grupy. Doskonale wpisuje się to w strategię serwisu, który chciałby ruszyć na podbój zagranicznych rynków.
– Chcielibyśmy, by Showroom był nie tylko miejscem promowania polskiej mody za granicą. W planach mamy także nawiązanie współpracy z zagranicznymi projektantami. Trend omijania sieciówek to nie tylko polski fenomen – zapowiada Michał Juda, jeden z założycieli serwisu. Stworzył go razem z Jaśkiem Staszem. Poznali się jeszcze w czasach licealnych – razem uczęszczali do renomowanego, warszawskiego XXVII LO im. Tadeusza Czackiego. To tam zorganizowali pierwsze wspólne przedsięwzięcie – wynajmowali tramwaj, którym dowozili ludzi na imprezy. Potem Stasz ukończył socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, a Juda zdobył dyplom Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W 2009 r. założyli razem agencję interaktywną Filemon i Baucis specjalizującą się w mediach społecznościowych. Wspominają, że był to czas, kiedy na dobre wybuchł w Polsce Facebook i wszyscy zaczęli się uczyć, jak korzystać z nowego narzędzia.
Z powodu ich specjalizacji pod koniec 2011 r. zgłosiły się do nich koleżanki, które założyły własną firmę szyjącą torby. Chciały rozkręcić sprzedaż produktów w sieci. Gdy Juda i Stasz tworzyli dla nich aplikację facebookową, przy okazji zaświtała im w głowach myśl – skoro narzędzia potrzebują koleżanki robiące torby, to może też przydałoby się komuś, kto szyje inne rzeczy? Żeby to sprawdzić, wybrali się na największe targi mody w Polsce – łódzki Fashion Week. – Okazało się, że w Polsce działa bardzo wielu projektantów, którzy byliby zainteresowani zwiększeniem swojej obecności w sieci, ale nie znają się ani na sprzedaży internetowej, ani na technologiach sieciowych. Postanowiliśmy więc stworzyć skrojone na ich potrzeby narzędzie – opowiada Stasz. Był nim właśnie Showroom.
Serwis skupiał na początku ok. 30–40 projektantów, jednak twórcy mieli świadomość, że siłą takiego przedsięwzięcia jest dawany użytkownikowi wybór, i aktywnie zaangażowali się w pozyskiwanie kolejnych marek. Na początku rozwijali platformę za własne pieniądze, ale szybko stało się dla nich jasne, że skokowy rozwój wymaga znacznie większych nakładów. Potrzebowali inwestorów. – Pieniądze pozwoliły nam zainwestować w zespół. Pozyskaliśmy z rynku fachowców od mody, technologii, e-commerce i public relations. Ale przede wszystkim mogliśmy wyłożyć poważne środki na marketing i przyciągnąć nowych użytkowników – wyjaśnia Stasz. Własny zespół oznacza także możliwość szybkiego wprowadzania usprawnień do serwisu. Na przykład ostatnio kompletnej przemianie uległa aplikacja mobilna Showroomu. A na początku przyszłego roku serwis zacznie działać na nowej technologii, co oznacza, że kod będzie przepisany właściwie od zera. Jednocześnie pojawią się dodatkowe funkcjonalności, np. system podpowiadający użytkownikom produkty na podstawie ich dotychczasowych wyborów.
Juda i Stasz twierdzą, że dzisiaj w branży modowej nie wystarczy po prostu wystawić ubrań na sprzedaż w internecie. – Zgodnie z trendami w branży oferujemy kupującym nie tylko atrakcyjny produkt, ale też pokazujemy go w szerokim kontekście. Na naszej stronie można znaleźć stylizacje, informacje o trendach i zestawy produktów pokazujące, jak się modnie nosić. Uruchomiliśmy również przy Hożej 51 w Warszawie świąteczny butik, gdzie można obejrzeć oferowane przez nas produkty i od razu kupić je na miejscu – tłumaczy Stasz.
Showroom jest przykładem na to, jak internet – po rewolucyjnej zmianie sposobu nabywania książek i elektroniki, a także konsumpcji filmów i muzyki – zaczyna wpływać na branżę modową. Dla małych firm odzieżowych jest sposobem dotarcia do tak ogromnej liczby klientów, jakiej nie mieliby szansy zdobyć w analogowej epoce. To ułatwia zaistnienie sieciowym galeriom handlowym. Sieć pozwala także na zmianę struktury kosztów w branży odzieżowej. Wielkie sieciówki wydają masę pieniędzy na promocję i koszty bieżącej działalności, chociażby najmu lokali w prestiżowych lokalizacjach. Oszczędności szuka się więc w podstawowej działalności, czyli szyciu odzieży. Niszowi twórcy, którzy nie muszą ponosić tych kosztów, mogą więcej inwestować w jakość.