"W polityce pieniężnej trzeba potrafić powiedzieć: nie. Oczywiście, jeśli RPP nie obniży stóp procentowych, to będzie krytykowana przez tych, którzy postawili pieniądze na obniżki. Reputacji banku centralnego nie buduje się jednak na ich zachwytach. Buduje się ją na wynikach" - napisał Rzońca w opinii dla poniedziałkowej "Rzeczpospolitej".

"Polska gospodarka jest niemal idealnie zrównoważona. Bank centralny powinien starać się tę równowagę zachować. Obniżki stóp procentowych, które już są rekordowo niskie, nie będą sprzyjać jej utrzymaniu. Grożą za to wepchnięciem Polski w stagnację" - dodał.

Członek RPP podaje 10 powodów by już nie ciąć stóp NBP. Wśród nich wymienia między innymi to, że stan polskiej gospodarki wcale nie jest gorszy, niż oczekiwano w połowie ubiegłego roku, kiedy zakończył się poprzedni cykl obniżek stóp procentowych. Jego zdaniem istnieje zaś duże ryzyko, że kiedy obniżki stóp procentowych zaczną działać, gospodarka będzie już przyspieszać.

"Wedle dostępnych prognoz PKB ma w przyszłym roku rosnąć nie wolniej niż w tym i wyraźnie szybciej niż w drugim półroczu 2014. O ile nie będzie się dalej pogarszać sytuacja za granicą, o tyle okres najsłabszego wzrostu polskiej gospodarki niedługo się skończy. Najpóźniej w drugim kwartale przyszłego roku jej wzrost powinien znowu przyspieszyć" - napisał.

"Nawet gdyby spowolnienie dynamiki PKB okazało się głębsze i dłuższe, niż się przewiduje, to obniżkami stóp procentowych nie dałoby się temu zaradzić. Za przyhamowanie ożywienia odpowiadają wstrząsy w otoczeniu polskiej gospodarki. Obniżki stóp procentowych NBP nie rozwiążą problemów strefy euro ani nie zakończą konfliktu na Ukrainie. Nie ma też niepewności skłaniającej ludzi do odwlekania wydatków" - dodał.

Dalej Rzońca wskazuje, że w większości głównych gospodarek wschodzących, a także w części krajów wysoko rozwiniętych, które nie poniosły ciężkich strat w wyniku globalnego kryzysu, stopy procentowe są wyższe niż w Polsce.

"Co więcej, w perspektywie, która może być bliższa, niż całkiem niedawno sądzono, wzrosną one w Stanach Zjednoczonych, a więc w najważniejszej gospodarce świata. Perspektywa ta powinna silniej oddziaływać na przepływy kapitału i kurs złotego niż luzowanie polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny (EBC)" - napisał.

"Za taką oceną przemawia zarówno duże zaangażowanie amerykańskich inwestorów w Polsce, jak i słabość banków w strefie euro, która nie pozwala im zagospodarować w pełni płynności oferowanej przez EBC" - dodał.

Według członka RPP krajowe źródła inflacji oddziałują w kierunku jej wzrostu.

"Wykorzystanie mocy wytwórczych przekracza wieloletnią średnią, podobnie jak dynamika jednostkowych kosztów pracy. Za deflację w Polsce odpowiada spadek cen paliw na rynkach światowych, obniżenie kosztów importu, w szczególności ze strefy euro, oraz urodzaj. Taka deflacja zwiększa realne dochody konsumentów, a jednocześnie poprawia wyniki finansowe przedsiębiorstw, sprzyjając wzrostowi popytu krajowego" - napisał.

Rzońca dodaje, że walka z deflacją mająca podażowe źródła zagraża stabilności finansowej. Jego zdaniem obniżki stóp procentowych sprzyjałyby np. dalszemu wzrostowi cen obligacji w Polsce, tymczasem wysoki poziom oraz niska zmienność ich cen przy spadających obrotach sygnalizują bańkę na tym rynku.

W końcu członek RPP wskazuje, że stopy procentowe coraz bardziej zbliżające się do zera grożą "italizacją" Polski, ale przy dużo niższym dochodzie na mieszkańca niż we Włoszech.

"Wpychają one gospodarkę w stagnację. Jeżeli można finansować się po koszcie zbliżonym do zera, to z gospodarki przestają być eliminowane najmniej wydajne przedsiębiorstwa, a zatrudniani w nich ludzie i wykorzystywany przez nie majątek nie może być przejmowany przez nowe, bardziej dynamiczne podmioty" - napisał.

"Bez selekcji gospodarka traci dynamikę. Rozwój w dłuższym okresie opiera się na innowacjach, a innowacje są wprowadzane głównie przez nowe podmioty lub pod presją z ich strony. W Polsce coś szwankuje z selekcją i może to być związane z poziomem stóp procentowych. Już jedna piąta banków ponosi straty na kredytach dla małych i średnich przedsiębiorstw, rośnie odsetek kredytów nieobsługiwanych dłużej niż rok, a jednocześnie spada liczba bankructw, która skądinąd wcześniej też nie była wcale wysoka" - dodał.