Kiedy rok temu w lipcu UE i USA zaczynały negocjacje transatlantyckiej umowy o wolnym handlu i inwestycjach (tzw. TTIP), Komisja Europejska miała nadzieję, że uda się je ukończyć do końca jej kadencji, czyli 31 października 2014 roku.

"Cóż, umowy handlowe zawsze są bardzo skomplikowane. My od początku mówiliśmy, że zrobimy co się da, by je skończyć, ale to treść negocjacji narzuci kalendarz" - powiedziała PAP Miriam Sapiro, która od 2009 do 2014 roku była zastępcą głównego przedstawiciela w rządzie USA ds. handlu, gdzie odpowiadała m.in. za negocjacje z Unią Europejską, a obecnie jest ekspertką Brookings Institution.

Sapiro przyznała, że w ostatnim czasie było "pewne spowolnienie" z winy obu stron. "Nie było nowej KE, a w Kongresie nie było prawdziwej woli, by naciskać w tej sprawie. Ale mam nadzieję, że po wyborach 4 listopada to się zmieni" - powiedziała.

"Myślę, że porozumienie TTIP z pewnością jest możliwe do osiągnięcia, nawet do końca 2015 roku, jak ostatnio wskazała kanclerz Angela Merkel. Ale obie strony muszą wykazać się ciężką pracą, kreatywnością i pragmatyzmem" – podsumowała.

Eksperci po obu stronach oceanu zgadzają się, że nowym bodźcem do przyspieszenia negocjacji TTIP jest sytuacja międzynarodowa. W odpowiedzi na zachodnie sankcje wobec Rosji, karzące ją za jej agresję na Ukrainie, Kreml nałożył w sierpniu embargo na eksport do Rosji wielu produktów rolnych zarówno z państw UE jak i USA. Znacznie bardziej poszkodowana jest strona unijna (w tym polscy sadownicy), gdyż jej handlowe relacje z Rosją są silniejsze.

"Oczywiście teraz rolnicy europejscy będą bardziej zainteresowani, by wejść na rynek amerykański. Nasz rynek to 300 mln konsumentów, więc jest miejsce także dla jabłek z Polski" - powiedziała Sapiro. Obecnie z krajów UE tylko Włochy wynegocjowały z przedstawicielami inspekcji sanitarnych USA umowę, która daje zielone światło na eksport jabłek. TTIP ma zminimalizować w przyszłości restrykcje w handlu UE-USA zarówno celne, jak i te pozataryfowe.

W kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę, eksperci postrzegają TTIP jako platformę do silniejszej integracji transatlantyckiego sojuszu. „Gdyby zaostrzył się konflikt, wtedy TTIP jako ekonomiczne uzupełnienie NATO mógłby mieć specjalne znaczenie wykraczające poza gospodarcze interesy” - powiedział w rozmowie z PAP profesor Andre Sapir z brukselskiego think–thanku Bruegel.

"TTIP staje się teraz jeszcze ważniejszy" - zgodziła się z nim Sapiro – „Mamy już silny wojskowy sojusz z członkami UE; musimy zapewnić, by nasz gospodarczy sojusz był tak samo silny. TTIP powinien być postrzegany po obu stronach Atlantyku jako potencjalna platforma dla większej euro-atlantyckiej stabilności".

Z kolei ekspertka Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur profesor Ewa Kaliszuk w rozmowie z PAP, zwróciła uwagę, że trudno byłoby tak szeroką umowę, jaką ma być TTIP, zakończyć szybko ze względu na poziom skomplikowania technicznych uzgodnień.

Do tej pory odbyło się sześć rund negocjacji, kolejna odbędzie się na przełomie września i października w Waszyngtonie. Ale eksperci nie oczekują po niej znaczącego postępu. Nowa Komisja Europejska, gdzie za handel odpowiadać będzie Szwedka Cecilia Malmstroem, zacznie pracę dopiero 1 listopada. Administracja USA liczy z kolei, że nowy Kongres przyjmie ustawę TPA (Trade Promotion Authority), w której kongresmeni wyznaczą priorytety i cele negocjacji oraz zgodzą się tzw. szybką ścieżkę akceptacji umowy.

Prezydent Barack Obama wystąpił o tę ustawę już w styczniu, argumentując, że TTIP "pomoże zdobyć nowe rynki dla +produktów Made in USA+". W odpowiedzi usłyszał jednak sprzeciw i to z obu partii politycznych, także rodzimych Demokratów. Parlamentarzyści wystraszyli się, że ta sprawa może negatywnie odbić się na ich kampanii wyborczej. Są bowiem obawy, że pewne sektory bardziej niż inne skorzystają na TTIP.

"To może rodzić pewne kontrowersje. Zawsze, jeśli jakaś firma się zamyka i przenosi produkcję zagranicę, to nagłówki gazet są większe niż, gdy otwiera się nowa. Ale wierzę, że po wyborach, niezależnie od ich wyników, grupa kongresmenów, która jest bardzo przychylna TTIP szybko przedstawi projekt ustawy TPA do przyjęcia" - powiedziała Sapiro. Jak dodała, liczy na ponadpartyjne porozumienie w tej sprawie.

Zdaniem profesora Sapira z brukselskiego think-thanku trudno będzie jednak zakończyć negocjacje przed końcem 2015 r., tak by w Kongresie umowa mogła być zaakceptowana w 2016 r. przed wyborami prezydenckimi. Jako bardziej realistyczną datę wskazał rok 2017.

Choć Republikanie są tradycyjnie partią bardziej prorynkową i przychylną umowom o wolnym handlu, to są obawy, że część członków tej partii będzie wolała odłożyć ratyfikację na po wyborach prezydenckich w 2016 r., tak, by TTIP nie był postrzegany jako zwycięstwo Obamy i Demokratów.

Kwestie, które budzą w UE społeczne wątpliwości

Ostatnia runda negocjacji w lipcu obejmowała szereg tematów m.in. samochody, kosmetyki, aparaturę medyczną, farmaceutyki, sprzęt inżynieryjny, a także energię, zamówienia publiczne, kwestie regulacyjne etc. Obie strony wymieniły po raz pierwszy oferty taryfowe.

Największe korzyści mają jednak wynikać nie tyle z obniżenia ceł, które są stosunkowo niskie, ale z usunięcia, przynajmniej częściowego, barier pozataryfowych i z harmonizacji regulacji, a raczej wzajemnego ich uznawania, co budzi obawy, że otworzy to drogę dla niższych standardów w UE. Na przykład dla samochodów cła wynoszą około 10 proc. podczas, gdy szacuje się, że bariery techniczne – dotyczące m.in. potrzeby testowania samochodów przez obie strony i innych wymogów stanowią średnio ponad 20 proc. ceny.

Jest kilka kwestii, które budzą w UE społeczne wątpliwości jak np. mechanizm rozwiązywania sporów na linii inwestor - państwo tzw. ISDS, czy sprawa GMO, chlorowanie kurczaków i hormony wzrostu w wołowinie oraz zarzut, że negocjacje odbywają się za zamkniętymi drzwiami. KE opracowuje obecnie wyniki konsultacji publicznych na temat kształtu ISDS w umowie.

Stany Zjednoczone nie chcą natomiast zgodzić się na osobny rozdziału w umowie dot. energii i surowców, o co zabiega Unia, by podnieść rangę tematu i nadać mu znaczenie polityczne, a także by uregulowania dotyczące energii i surowców w przyszłości mogły stać się odnośnikiem dla innych umów międzynarodowych.