Moskwa będzie mogła obejść niektóre sankcje, wykorzystując do tego firmy zarejestrowane u sojuszników.
Trzecia faza unijnych sankcji wymierzonych w Rosję obowiązuje od 1 sierpnia. Choć niektóre przyjęte rozwiązania idą zaskakująco daleko, już wiadomo, że nie są one pozbawione luk, dzięki którym Rosja będzie miała możliwość ich obejścia. Także z tego względu unijni eksperci podają w wątpliwość przecieki z Komisji Europejskiej, w myśl których Moskwa miałaby w tym i przyszłym roku stracić na sankcjach równowartość 100 mld euro.
– Wprowadzenie trzeciej fazy sankcji było kamieniem milowym w relacjach UE z Rosją. Mimo że sankcje mają dość ograniczony charakter, ich uchwalenie sygnalizuje, że UE nie boi się ich użyć i w razie eskalacji może je zaostrzyć – zwraca uwagę Tomasz Włostowski z brukselskiej kancelarii EU Trade Defence. W sumie unijnymi sankcjami objęto 19 firm, z których 14 zamrożono aktywa na terenie UE, w tym zbrojeniowemu przedsiębiorstwu Ałmaz-Antiej, producentowi komponentów do systemu Buk, z którego zestrzelono malezyjskiego boeinga.
Jedna z firm, tanie linie Dobrolot, które obsługiwały połączenie z Moskwy do stolicy Krymu Symferopola, musiały w poniedziałek zawiesić działalność. Zachodnie firmy wypowiedziały Dobrolotowi umowy na leasing samolotów i ich serwisowanie. Pozostała piątka to państwowe banki, którym jednak nie zamrożono aktywów, ale ograniczono im możliwość zewnętrznego finansowania. Unijne podmioty nie mogą kupować ich papierów dłużnych, choć już np. udzielenie takiemu bankowi kredytu byłoby legalne.
Na listę trafiły rosyjskie giganty: Rossielchozbank, Wnieszekonombank, Gazprombank, Sbierbank i WTB. Trzy ostatnie zajmują całe podium na liście największych tego typu instytucji w Rosji. Z kolei mniejszemu RNKB, którego obecnym właścicielem jest firma Woda Kryma, zamrożono aktywa. „Po bezprawnej aneksji Krymu, RNKB został w pełni przejęty przez tzw. Republikę Krymu. Stał się dominującym podmiotem na rynku, choć przed aneksją nie był obecny na Krymie” – czytamy w decyzji Rady UE.
– Interesujące jest, że UE nie zamroziła środków Bankowi Rossija, objętemu sankcjami USA, mimo że w przypadku dwóch oligarchów, Jurija Kowalczuka i Władimira Szamałowa, powodem zamrożenia środków był status akcjonariusza w tym banku – wskazuje Włostowski. W decyzji Rady UE pod nazwiskami obu panów zapisano, że „Bank Rossija jest uznawany za osobisty bank najwyższych urzędników Federacji Rosyjskiej”.
To niejedyna luka. Unia teoretycznie wprowadziła zakaz eksportu broni, sprzętu podwójnego zastosowania (który może służyć zarówno armii, jak i cywilom) oraz urządzeń dla wymagającego zaawansowanych technologii przemysłu naftowego (ale już nie dla gazowego). Można to jednak obejść. Zakaz eksportu polega na wprowadzeniu licencji na sprzedaż do Rosji np. sprzętu służącego do wydobycia ropy. Jednocześnie jednak takie licencje nie będą udzielane. Ale już sprzedaż tego typu towarów na Białoruś czy do Kazachstanu nie jest w żaden sposób licencjonowana. Oba kraje wspólnie z Rosją są zaś członkami Unii Celnej, a zatem Moskwa może wykorzystać do zakupu firmy zarejestrowane w Mińsku albo Astanie.
– Sankcje są pełne luk, ale stwarzają bardzo negatywny klimat wokół handlu i inwestycji w Federacji Rosyjskiej. Sugerują również, że w razie potrzeby politycznej, czyli braku postępu w rozwiązywaniu konfliktu na wschodzie Ukrainy, luki te mogą zostać dość szybko domknięte – utrzymuje Tomasz Włostowski. Tak jak to jest w przypadku samego Krymu. To właśnie na biznes zarejestrowany na anektowanym przez Rosję ukraińskim półwyspie nałożono najbardziej zdecydowane sankcje. Aktywa zamrożono choćby portom w Kerczu i Sewastopolu, znacjonalizowanym przez Rosjan.
– Zamrożenie aktywów głównym krymskim portom prawdopodobnie całkowicie zablokuje ich działalność handlową z UE. Sankcje, uderzając w inwestycje infrastrukturalne, mają odciąć Krym od reszty świata – mówi Włostowski. Teoretycznie porty nie prowadzą działalności na terenie Unii. Tyle że każdy statek, który chciałby do nich wpłynąć, musi uiścić opłatę portową. A to już byłoby złamaniem sankcji. Statki zmierzające na Krym mogą być więc zatrzymywane w portach UE. Uderzenie w inwestycje infrastrukturalne na Krymie jest tym wyraźniejsze, że na półwysep nie można sprowadzać kilkuset różnych minerałów, różnego typu rur i narzędzi stosowanych do wydobycia surowców. Zakaz obejmuje też bezpośrednie finansowanie tego typu inwestycji.
Z kolei wśród 105 osób, którym Unia zamroziła aktywa, są politycy z Rosji i Krymu, przywódcy separatystów z Zagłębia Donieckiego, ludzie z otoczenia byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, a także biznesmeni związani z rosyjskimi władzami.

Zamiast telefonu komórkowego walkie-talkie, czyli jak się zmieniło prywatne życie oligarchy

Giennadij Timczenko, biznesmen i przyjaciel prezydenta Władimira Putina, nie trafił na listę unijnych sankcji głównie ze względu na swoje fińskie obywatelstwo. Restrykcjami za popieranie władz w Moskwie objęli go natomiast Amerykanie i Kanadyjczycy. Wczoraj ITAR-TASS opublikował obszerną rozmowę z Timczenką, podczas której opisał on, jaki wpływ na jego życie osobiste mają zachodnie naciski.
– Rodzina właśnie wyjechała na południe Francji, gdzie corocznie odpoczywamy, a mnie od niej oddzielono. Od krewnych, od ukochanego psa – żali się Timczenko. Ukochany pies jest zaś córką labradorki Koni, której właścicielem jest sam Putin. Teoretycznie Timczenko ma prawo wyjechać na Lazurowe Wybrzeże, ale obawia się prowokacji amerykańskich służb. – To nie domysły, to konkretna informacja, której szczegółów nie mogę ujawnić – tłumaczy.
Także dlatego jego syn specjalnie przyjechał do Rosji, by wspólnie z ojcem świętować swoje urodziny. Z kolei żona nie mogła zapłacić za przeprowadzoną w Niemczech operację. – Klinika wystawiła rachunek, ale przelew nie poszedł, choć sankcje nie dotyczą członków rodzin, a i Europa na żadną czarną listę nas nie wpisała. Znaleźliśmy wyjście z tej sytuacji, wszystko opłaciliśmy, ale ta historia, zgodzi się pan, jest strasznie głupia – mówi oligarcha, którego majątek jest oceniany na 15 mld dol.
Ze strachu przed Wielkim Bratem Timczenko unika korzystania z telefonu komórkowego. Ze służbą w swojej czterohektarowej posiadłości porozumiewa się więc przez walkie-talkie. Timczenko zrezygnował też z korzystania z kart płatniczych MasterCard i Visa. Większość transakcji opłaca gotówką, załatwił sobie też chińską kartę Union. Z prywatnego samolotu musiał się przesiąść na czartery. Jego gulfstream został bowiem odcięty od serwisu.
Przez sankcje Timczenko miał problem z organizacją koncertu popgwiazdy Justina Timberlake’a w hali w Helsinkach, której jest współwłaścicielem. – Zaczęli mu grozić problemami, jeśli przyjmie zaproszenie od ludzi z listy sankcji. W rezultacie warunkiem koncertu było to, że Justin nie spotka się ze mną osobiście. Ale ja się w sumie nie wybierałem na ten show, Timberlake nie jest z mojej bajki – podsumowuje biznesmen.