Wyłączenie spod obostrzeń związanych z pandemią zawodników pomogło klubom i związkom sportowym.

Lockdown oznaczał zamknięcie siłowni, basenów i innych miejsc do uprawiania sportu. Ale rząd wprowadził wyjątek w obostrzeniach dla zawodników. Efekt: masowe zapisy do związków sportowych.
Jednym z głównych beneficjentów stał się działający od 2016 r. Polski Związek Przeciągania Liny. Dla niego boom zaczął się w końcówce 2020 r.
‒ Wcześniej wydawaliśmy około tysiąca licencji rocznie, z czego 500‒700 było aktywnych. Jesienią też nie było jeszcze zbyt dużego ruchu. Na przełomie roku odnotowaliśmy natomiast wzrost do ok. 25 tys. A liczba ta zapewne jeszcze urośnie, bo wiele wniosków jest w trakcie procedowania – opowiada Dariusz Bajkowski, prezes PZPL.
Licencja kosztuje 15 zł, jeśli zawodnik przynależy do klubu. W innym przypadku jest to 50 zł. – Zdecydowana większość, 80‒90 proc. to listy klubowe. Tutaj też mamy bardzo szybki wzrost. Zgłosiło się do nas ok. 300 nowych klubów – wskazuje Dariusz Bajkowski. Około 25 tys. członków oznacza prawie 400 tys. zł.
– Wiemy, że to nasze medialne pięć minut. Zastanawiamy się, jak wykorzystać zastrzyk gotówki, by zatrzymać tych ludzi i rozbudować reprezentację Polski – dodaje. Licencje udzielane są do końca każdego roku kalendarzowego. Jak twierdzi prezes, pierwszym sprawdzianem będą zawody po lockdownie – bowiem obowiązkiem każdego z zawodników jest czynne uczestnictwo.
Dyscyplina cieszy się podobno zainteresowaniem siłowni, cross fitów czy klubów sportów siłowych. – Przesyłamy im regulaminy i zapewniamy wsparcie merytoryczne. Mamy nadzieję, że na trwałe zainteresują się naszą dyscypliną – mówi Dariusz Bajkowski.
Zamknięte stoki napędziły zawodników Polskiemu Związkowi Narciarskiemu. Od stycznia 2020 r. do końca stycznia tego roku PZN wydał ok. 2 tys. nowych licencji zawodniczych. Liczba aktywnych zawodników skoczyła do 3791. Składka za nowego zawodnika wynosi 30 zł. Aktywacja „starego” zawodnika na aktualny sezon kosztuje 20 zł. Do tego dochodzą opłaty za treningi.
‒ My nie pobieramy opłat za zajęcia. Kluby same, niezależnie od nas, regulują sprawy związane z treningami i ewentualnymi opłatami. Wiele klubów nie pobiera jednak opłat za zajęcia sportowe – zaznacza Jakub Michalczuk, dyrektor administracyjny PZN.
Ubiegłoroczne obostrzenia okazały się też sposobem na promocję innych sportów. Lista zawodników Polskiego Związku Badmintona niemal się podwoiła i przekracza 3,3 tys. Przedstawiciele organizacji nie kryją, że to zasługa pandemii i obostrzeń wprowadzonych z jej powodu. Roczna składka za przynależność do PZB wynosi 50 zł. Nowi zawodnicy przynieśli ponad 74 tys. zł. Polski Związek Judo zyskał 34 nowe kluby. Dziś ma ich 341. Składka za przynależność wynosi 100 zł.
Zauważalny wzrost odnotowują też Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego i Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego. W pierwszym do października wykupiono 469 licencji. Łącznie daje to ok. 1600 zawodników. Opłaty są uzależnione od grupy wiekowej.
W PZŁF na przełomie października i listopada aktywnych było ok. 700 licencji. W lutym to już ponad 1500. Napływ członków oznacza więc dodatkowe 30‒40 tys. zł na rozwój dyscypliny.
Karolina Krycka z PZŁF zaznacza, że część trenujących w klubach zawodników dotychczas w ogóle nie wyrabiała licencji. Wychodzono z założenia, że nie jest to potrzebne do udziału w zawodach. Rozporządzenie Rady Ministrów zmieniło sytuację.
Nie znaleźliśmy związku sportowego, który by zaprzeczył, że ubiegły rok przyniósł impuls dla rozwoju jego działalności. Niektóre mają nadzieję, że pomogły nie tylko restrykcje, lecz także rozwój samej dyscypliny, o czym świadczyłyby osiągnięciami polskiej kadry na arenie międzynarodowej. Liczy na to np. Polski Związek Piłki Siatkowej (Polska jest aktualnym mistrzem świata w siatkówce mężczyzn). Od trwałości zainteresowania zawodników zależy popyt na trenerów i sędziów.