W porównaniu z tym, jak wiele firm zapowiadało odmrożenie, liczba nakładanych kar wydaje się znikoma.

Z informacji zebranych przez DGP ze wszystkich wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych wynika, że od początku roku sanepidy nałożyły blisko 50 kar na łączną kwotę przekraczającą 565 tys. zł. Najwięcej – stacja w woj. łódzkim, która do końca stycznia użyła tego narzędzia dziewięć razy. Ponieważ jednak była to jednocześnie jedna z najłagodniejszych inspekcji, kary były symboliczne – ich łączna kwota to zaledwie 3,4 tys. zł. Najbardziej dotkliwe były inspekcje w woj. mazowieckim – tutaj sześć kar wystarczyło, by osiągnąć kwotę 115 tys. zł. Największą kwotę zebrano w Wielkopolsce – 141 tys. zł.
W wielu województwach toczą się postępowania, ale choć jest ich znacznie więcej niż kar, to i tak niewiele w porównaniu z liczbą przeprowadzonych w 2021 r. kontroli. Jak podaje wojewódzka stacja we Wrocławiu, tylko do zeszłego poniedziałku przeprowadzono ich już ponad 2 tys. Efekt? 15 pouczeń, kary na łączną kwotę 4,5 tys. zł i 15 decyzji o unieruchomieniu obiektu. W niektórych mniejszych województwach nie wskazano na uchybienia w żadnym z otwartych lokali – tak było w podlaskim, świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim. Inne z kolei nałożyły kary, ale nie na gastronomię – np. jedyną wynoszącą 10 tys. zł grzywną w województwie pomorskim ukarano działającą wbrew obostrzeniom szkołę tańca.
W kilkunastu przypadkach doszło też do unieruchomienia obiektów, czyli zamknięcia ich z powodu niedostosowania się do istniejących obostrzeń. Dotyczy to m.in. 13 obiektów w województwie dolnośląskim czy dwóch w opolskim.
– Państwowa Inspekcja Sanitarna w drodze decyzji administracyjnej może zdecydować się na taki krok, jeśli występuje przesłanka, że otwarcie obiektu bezpośrednio zagraża zdrowiu i życiu. Tak może być np. w przypadku dyskotek, w których na małym metrażu gromadzi się nawet kilkaset osób – tłumaczy Anna Obuchowska, zastępca pomorskiego inspektora sanitarnego.
Choć przedsiębiorcy nieoficjalnie przyznają, że wysokość kar jest wzięta z sufitu, przedstawiciele inspekcji sanitarnych bronią się, że zależy ona od wielu czynników. – Często spotykamy się z niesprawiedliwą opinią, że kara zależy od humoru kontrolującego. To nieprawda. Bierzemy pod uwagę bardzo wiele czynników, m.in. skalę i okoliczności naruszenia prawa, w szczególności ochronę życia i zdrowia, wysokość korzyści, którą strona osiągnęła, lub straty, której uniknęła. Konieczne jest miarkowanie kary, bo przecież inna jest sytuacja jednoosobowej działalności, która działała wbrew obostrzeniom, a inna dużego lokalu obsługującego wbrew prawu dużo osób – argumentuje Anna Obuchowska.
To, że kontroli wciąż jest dużo, przyznają też sami przedsiębiorcy. Jak często podkreślają ci, którym udało się uniknąć kary, większość z nich nie przekłada się na dalsze konsekwencje. To nie oznacza jednak, że otwartym lokalom nic nie zagraża. Jak twierdzą przedstawiciele inspekcji sanitarnych, często brak kar podyktowany jest tym, że trwają procedury wyjaśniające, do których muszą odnieść się sami przedsiębiorcy. To znacznie wydłuża reakcję urzędową.
– W tym roku nie doprowadzono do nałożenia na przedsiębiorców kary administracyjnej, ponieważ wszystkie sześć postępowań (pięć z gastronomii, jedno z branży fitness) jest na etapie wszczęcia. Sprawa powinna być załatwiona w ciągu miesiąca lub dwóch – mówi Waldemar Kulesza, powiatowy inspektor sanitarny w Białymstoku.
Anna Obuchowska przyznaje, że sytuacja jest nowa dla wszystkich. Dlatego służby oceniają wiele mechanizmów, które przedsiębiorcy podjęli przy otwieraniu swoich lokali. – Obecnie nasi prawnicy analizują sytuacje, w których restauratorzy nie przyjmują klientów, lecz zawierają umowy z testerami. Każdy ma prawo do podpisania takiego dokumentu, ale jednak w lokalu dochodzi do spożywania posiłków, więc sprawa wymaga zbadania. Nie ingerujemy natomiast w działalność siłowni, jeśli trenują na nich profesjonalni sportowcy bądź przedstawiciele kadry narodowej. To wyjątek wprowadzony przez prawodawcę, a nie obejście prawa – wskazuje.
Sanepidy oficjalnie podkreślają też, że niekorzystne wyroki zapadające w sądach nie wpływają na ich działanie i postrzeganie rządowych obostrzeń, dlatego będą kontynuować kontrole i w razie potrzeby nakładać kary na przedsiębiorców, którzy wbrew zakazowi prowadzą działalność.
Inspekcje odrzucają też oskarżenia, jakie pojawiają się pod ich adresem, jakoby podczas kontroli na siłę szukały pretekstu do karania otwieranych lokali i wynajdywały problemy, np. wynikające z niewłaściwego przygotowania żywności.