Dwa ostatnie kryzysy gospodarcze – strefy euro z 2010 r. oraz obecny pandemiczny – wyjątkowo mocno sponiewierały Europę Południową. Podczas tego pierwszego w Grecji dług publiczny w pewnym momencie zbliżył się do dwukrotności rocznego PKB. Największą ofiarą kryzysu pandemicznego jest natomiast Hiszpania. Zanotowała nie tylko największy w UE wzrost liczby nadmiarowych zgonów (według danych Klubu Jagiellońskiego – prawie 1,5 tys./1 mln mieszkańców), ale też najgłębszą, 18-proc. recesję w II kwartale 2020 r.

Nasz region powoli staje się stabilnym obszarem umiarkowanie wysokiego dobrobytu, a nowymi kandydatami na najuboższych w rodzinie są mieszkańcy krajów basenu Morza Śródziemnego.
Teoria o „przebiegunowaniu” Europy – miła dla (naszego) ucha – jest jednak zdecydowanie przedwczesna. Wprawdzie procesy wyrównywania poziomów życia w obu regionach Starego Kontynentu zostały uruchomione przynajmniej dekadę temu, a w niektórych obszarach, takich jak poziom zatrudnienia czy wykształcenia, już się nawet dokonały, jednak przewaga ekonomiczna Europy Południowej pozostaje bardzo wyraźna. Jej zniwelowanie zajmie jeszcze długie lata. I to jeśli wszystko dobrze pójdzie.
Region niskich cen
Filip Lemański w tekście „Czesi wyprzedzili Włochów w PKB na mieszkańca. Europa Środkowa goni Południową” na portalu „Obserwator Gospodarczy” wskazuje, że według najnowszych danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego w tym roku nastąpiło kolejne zbliżenie się poziomów rozwoju obu regionów kontynentu. Czesi z PKB 40,3 tys. dol. per capita wyprzedzają nie tylko Włochów (40,1 tys. dol.), jak w tytule, lecz także Hiszpanów (38,1 tys.). Polacy natomiast powiększyli swoją przewagę nad Portugalczykami. PKB na głowę w Polsce w tym roku wyniesie 33,7 tys. dol., natomiast w Portugalii 33,1 tys. dol. Niewiele do Portugalii tracą Węgrzy oraz Słowacy z dochodem na głowę powyżej 32 tys. dol.
Lemański cytuje ekonomistę Marcina Piątkowskiego, który zasłynął upowszechnieniem twierdzenia, że obecny okres to nowy „złoty wiek” dla Polski i pozostałych krajów regionu. Według zamieszczonych przez Piątkowskiego danych poziom dochodu per capita w Polsce wyraźnie przekroczył już 80 proc. dochodu Włochów, co jest najlepszym wynikiem od roku 1400, którego sięgają szacunki Angusa Maddisona. Inaczej mówiąc, tak blisko Włochów pod względem zamożności nie byliśmy jeszcze nigdy w historii. Nawet pod koniec XVI w., który był dla nas poprzednim „złotym wiekiem”.
Te wszystkie dane oczywiście są merytorycznie poprawne, jednak pokazują jedynie fragment rzeczywistości. Przede wszystkim opierają się na parytecie siły nabywczej (PPP), który uwzględnia różnice cenowe w poszczególnych państwach. W naszym regionie ceny są o wiele niższe niż na południu Europy, więc zastosowanie PPP zdecydowanie podnosi poziom dochodu wykazany w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Jak słusznie zauważa Lemański, PKB per capita liczony według PPP jest najlepszym pojedynczym wskaźnikiem obrazującym poziom życia w danym kraju. Niestety niekoniecznie się sprawdza w porównywaniu potencjału ekonomicznego państw.
Droższy pieniądz ma zalety
W tym drugim aspekcie lepszym wskaźnikiem jest PKB nominalny, czyli po przeliczeniu po kursie rynkowym na jedną walutę. I tu różnice wciąż są bardzo znaczące. Według Eurostatu w 2019 r. najbogatszym krajem naszego regionu były oczywiście Czechy – od wieków oaza zamożności w Europie Środkowej. Nominalny PKB na głowę w Czechach wyniósł 18 tys. euro, na Słowacji 16 tys. euro, a w Polsce i na Węgrzech po 13 tys. A na Południu? Włoski PKB na głowę wyniósł nominalnie 27 tys. euro, hiszpański 25 tys., portugalski niecałe 19 tys. euro, a grecki 18 tys. Tak więc, licząc nominalnie, najbogatsi w regionie Czesi dopiero dogonili Greków i właśnie zbliżają się do Portugalczyków.
Nominalne PKB jest ważniejsze w stosunkach międzynarodowych. W handlu międzynarodowym płaci się w euro lub dolarach, więc siła ekonomiczna na forum międzynarodowym nie zależy od cen w kraju, lecz od ilości twardej waluty, którą się posiada. Przedsiębiorstwa z Włoch i Hiszpanii są wciąż zdecydowanie silniejsze od firm z państw naszego regionu i zwykle są w stanie je przelicytować, np. podczas negocjacji dotyczących kupna udziałów w jakiejś firmie. Wystarczy przypomnieć, że ledwie dwa lata temu hiszpańska grupa CAF kupiła perłę w koronie polskiego przemysłu, spółkę Solaris. Na transakcje o podobnej skali, tylko że w drugą stronę, wciąż musimy czekać. To firmy z Hiszpanii i Włoch wciąż są w stanie więcej płacić za pracę, dzięki czemu mogą skuteczniej przyciągać ludzi spoza UE i z naszego regionu. Pracownik z Bałkanów więcej przywiezie do domu, gdy wypłatę dostanie według standardów hiszpańskich lub włoskich, a nie polskich lub słowackich.
W euro lub dolarach trzeba też płacić za technologie. A twardej waluty wciąż zdecydowanie więcej mają południowcy. Dlatego też ich firmy nadal są bardziej innowacyjne. Według danych OECD przynajmniej jedną innowację wdrożyło w ostatnim czasie 65 proc. firm z Portugalii, 52 proc. z Włoch i 35 proc. z Hiszpanii. W Czechach takich firm było 45 proc., na Słowacji 29 proc., na Węgrzech 28 proc., a w Polsce zaledwie 21 proc. To szkoły wyższe z Południa Europy są też wciąż zdecydowanie bardziej cenione niż te z Europy Środkowej. W pierwszej 500 „World University Rankings 2020” brytyjskiego pisma „Times Higher Education” Hiszpania ma sześć uniwersytetów, a Włochy aż 25. Czesi jeden – Uniwersytet Karola w Pradze. Tyle samo Węgrzy. Polacy nie mają żadnego – najwyżej sklasyfikowany UJ zajął miejsce w siódmej/ósmej setce (na tym poziomie nie podaje się już miejsc).
Bogaci od wieków
Nadal gigantyczne wręcz są różnice majątkowe między oboma regionami. Wynikają nie tylko z przewagi nominalnego PKB, lecz także uwarunkowań historycznych. Przez nasz region regularnie przechodziły działania zbrojne, Polska została dramatycznie zniszczona podczas ostatniej wojny światowej. Czasy komunizmu, całkiem niezłe pod względem awansu dolnych warstw społecznych oraz rozwoju twardej infrastruktury, również były okresem, w którym osobiste majątki mieszkańców nie mogły swobodnie wzrastać. Tymczasem rodziny we Włoszech gromadzą bogactwo czasem od wieków. Z tego też powodu majątek przeciętnego Włocha wynosi – według raportu „Global Wealth Databook 2019” Credit Suisse – 234 tys. dol. i jest nawet nieco większy od majątku Niemca. Majątek statystycznego Hiszpana to 208 tys. dol., a Portugalczyka 131 tys. dol. Najbogatsi w naszym regionie są Słowacy i Czesi ze średnim majątkiem na poziomie 65 tys. dol. Polacy mogą się przeciętnie pochwalić 58 tys. dol., a Węgrzy 44 tys. dol.
To ważne, bo na poziom życia nie wpływa jedynie bieżący dochód z pracy, lecz także zgromadzony majątek. Odpada dzięki niemu wiele kosztów życia, nie trzeba płacić chociażby rat kredytu na mieszkanie lub czynszu za jego wynajem. Jeśli majątek został odpowiednio zainwestowany, można też czerpać dochody z renty kapitałowej.
Różnice majątkowe najbardziej przekładają się właśnie na sytuację mieszkaniową, która w naszym regionie nadal jest bez mała katastrofalna. Wśród pięciu krajów UE, w których panuje największe przeludnienie mieszkaniowe (składa się na nie wiele kryteriów, m.in. przypadanie mniej niż jednej izby na dorosłą samotną osobę lub parę), wszystkie leżą w Europie Środkowo-Wschodniej. W Polsce wskaźnik przeludnienia dochodzi do 40 proc., a na Słowacji wynosi 35 proc. Na Południu jedynie we Włoszech jest stosunkowo wysoki (ok. 28 proc.), gdyż powszechne tam jest zamieszkiwanie z rodzicami do późnych lat. Za to w Portugalii oraz Hiszpanii mniej niż 10 proc. społeczeństwa zamieszkuje w przeludnionych lokalach. W państwach naszego regionu notuje się także najpoważniejszą deprywację mieszkaniową (odsetek społeczeństwa zamieszkujący lokale z przynajmniej jedną bardzo poważną wadą). Na osiem krajów UE, w których ten wskaźnik przekracza 5 proc., aż siedem to kraje naszego regionu, a jeden Europy Południowej (Grecja).
Dłuższe życie
Różnice w poziomie życia są też w opiece medycznej. Całościowe wydatki na opiekę medyczną – nie tylko publiczne, lecz także prywatne – w Hiszpanii, Włoszech i Portugalii wynoszą ok. 9 proc. PKB. W Czechach niecałe 8 proc., a w Polsce i na Węgrzech nieco ponad 6 proc. PKB. Inaczej mówiąc, mieszkańcy Południa wciąż przeznaczają więcej pieniędzy, żeby o siebie zadbać. Przekłada się to na poziom zdrowia i długość życia, która we Włoszech i Hiszpanii jest jedną z najwyższych na świecie – wynosi niecałe 84 lata. Nieco krócej żyje się w Portugalii – 81,5 roku. We wszystkich krajach naszego regionu długość życia jest niższa niż 80 lat. Najdłużej żyje się w Czechach – 79 lat. W Polsce i na Słowacji prawie 77, a na Węgrzech 76.
Faktyczne „przebiegunowanie” Europy będzie więc wymagać dalej idących procesów niż samo dogonienie Południa w poziomie bieżących dochodów liczonych według parytetu siły nabywczej. Bez wątpienia wiele wskaźników ekonomiczno-społecznych obecnie jest zdecydowanie lepszych w Europie Środkowej niż w Południowej. Mowa chociażby o bezrobociu czy ubóstwie relatywnym. Z drugiej jednak strony godzinowe płace nominalne w Polsce to nadal mniej niż połowa płacy hiszpańskiej, a Czech za godzinę pracy otrzymuje mniej niż połowę tego co Włoch. Dzięki zdecydowanie niższym cenom poziom życia w naszym regionie niezwykle zbliżył się do standardów Europy Południowej, być może najbardziej w historii. Jednak na faktyczne zbliżenie się do jej całościowego potencjału ekonomicznego musimy jeszcze poczekać wiele lat.