Zainteresowanie budową domowych paneli fotowoltaicznych okazało się większe niż przewidywano. Skończyły się pieniądze z rządowego programu. Czy dużo stracą ci, którzy nie zdążyli?

W grudniu zakończyło się przyjmowanie wniosków w ramach rządowego programu Mój Prąd, z którego skorzystało kilkaset tysięcy gospodarstw domowych, aby sfinansować budowę paneli słonecznych.

Program okazał się dużym sukcesem. W przydomowych elektrowniach zainstalowano panele o mocy ponad 1 gigawat.

- Rząd pracuje nad nową wersją programu, który może okazać się mniej korzystny, ponieważ nie będzie w nim 5 tys. zł dofinansowania – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapieicie.pl. – Być może będzie to mniejsza kwota, albo wprowadzona zostanie częściowo umarzana pożyczka.

Dofinansowania można szukać na różne sposoby. Niektóre miasta dofinansowują fotowoltaikę, wojewódzkie fundusze ochrony środowiska przyznają pożyczki z umorzeniem do 20 proc.

Ta część branży energetycznej, która zajmuje się fotowoltaiką zareagowała na zamknięcie programu Mój Prąd. Koszty instalacji dla gospodarstw domowych nie muszą okazać się wyższe niż wówczas, gdy z tego programu rządowego przekazywano dofinansowanie.

- Największa w Polsce firma zajmująca się instalowaniem paneli zaproponowała rabat 5 tys. zł dla tych rodzin, które nie zdążyły załapać się na program Mój Prąd, czyli wzięła na siebie koszt rządowego wsparcia – dodaje ekspert.