Już za kilka lat nowa generacja komputerów i systemów operacyjnych całkowicie zmieni nasze postrzeganie urlopu i przygotowań do niego
Ciepły kobiecy głos oczarował Theodore’a Twombly’ego. Najpierw urzekł, potem zniewolił, zaś na końcu sprawił, że się zakochał. I nie przeszkadzało mu, że Samantha jest głosem systemu operacyjnego w jego smartfonie.
Nawet ci, którym film „Ona” nie przypadł do gustu, po seansie długo oglądali telefony, zastanawiając się, czy jest w nich Samantha. Mądra, błyskotliwa, odgadująca nasze pragnienia. Czy filmowa fikcja stanie się rzeczywistością? Czy będziemy rozmawiać z komputerami? Eksperci największej światowej wyszukiwarki podróży Skyscanner uważają, że tak.
W opublikowanym raporcie o podróżach w 2024 r. roztaczają wizję urządzeń elektronicznych, które w locie potrafią tłumaczyć słowa mówiącego do nas chińskiego taksówkarza albo przełożyć menu w restauracji z rosyjskiego na polski. – Po 2020 r. każdy z nas będzie miał własnego, umieszczonego w zegarku lub biżuterii e-agenta towarzyszącego nam, dokądkolwiek się udamy – uważa Daniel Burrus, futurolog, autor książki „Technotrends: How to Use Technology to Go Beyond Your Competition”.
Google czy Amazon jeszcze raczkują na tym polu, lecz już za kilka lat oprogramowanie przewidujące nasze wybory będzie generowało szczegółowe i dopasowane do naszych potrzeb oferty wojaży. W tym celu, jak uważa Martin Raymond, współzałożyciel instytutu Future Laboratory, e-agent będzie korzystał m.in. z ogromnych ilości danych na nasz temat, które sami zamieszczamy na takich portalach, jak Twitter, Facebook, Weibo czy Instagram.
Wystarczy, że złakniony podróży człowiek wyśle cyfrowego asystenta na poszukiwania. Moduł sztucznej inteligencji sprawdzi oferty biur podróży, łącząc się z witrynami nowej generacji oferującymi usługę „wypróbuj przed zakupem”. W odpowiedzi dostanie całą gamę próbek rzeczywistości wirtualnej pozwalających podziwiać widoki, usłyszeć dźwięki, nawet poczuć zapachy różnych miejsc świata. Nastrój ekscytacji przed podróżą pobudzi wirtualny spacer w pełnym trójwymiarze, z bodźcami działającymi na nasze zmysły. Może to być skąpane w słońcu wybrzeże Kostaryki, zaśnieżona ścieżka w Andach lub podwodne krajobrazy Wielkiej Rafy Koralowej.

3D z tabletu

Według Skyscanner już w tym roku pojawią się technologie, które pozwolą zrealizować tę wizję. Narzędzie do komputerowego generowania obrazu opracowane przez firmę 3RD Planet umożliwia m.in. realistyczne spacery ulicami miast. Naukowcy z Uniwersytetu Karoliny Północnej za jego pomocą odtworzyli w rzeczywistości wirtualnej scenę sprzed londyńskiej katedry św. Pawła z 1622 r. z możliwością zmiany punktu widzenia przez obserwatorów.
Z kolei gogle Oculus Rift VR, opracowane przez start-up Oculus VR (niedawno wykupiony przez FB za 2 mld dol.), to zapowiedź urządzeń generujących rzeczywistość wirtualną, za pomocą których podróżnik będzie mógł zatopić się w cyfrowej rzeczywistości. W sporym uproszczeniu można powiedzieć, że urządzenie wyświetla obrazy bezpośrednio na siatkówce oka.
Trwają również prace nad dodaniem kolejnej kategorii doznań do rzeczywistości wirtualnej. Chodzi o wrażenia dotykowe uzyskiwane dzięki technologiom haptycznym. Wytwórnia Disneya stworzyła interfejs o nazwie Revel, który zapewnia użytkownikom tabletów doznania dotykowe, generując niewielkie wibracje odwzorowujące obiekty trójwymiarowe. Nowy system pozwala wyczuć strukturę kraterów na Księżycu, kolce kaktusa czy zarysy delikatnych obiektów. Z kolei japońska telewizja NHK testuje prototyp podobnego systemu, który umożliwi widzom czucie powierzchni obiektów widzianych na ekranie, np. piasku, morza czy liści. Masashi Nakatani, naukowiec z japońskiej firmy Tachi Lab, pracuje zaś nad urządzeniem o nazwie Techtile, które ma przekształcać dźwięki w doznania dotykowe. – Wyobraźmy sobie, że czujemy ciepło promieni słonecznych na dłoni – tak technologię tłumaczy Martin Raymond z Future Laboratory.
Według Robyn Schwartz, zastępczyni dyrektora działu badań i analiz wspomagających sprzedaż w IBM, do 2020 r. dzięki technologiom haptycznym kupujący zyskają możliwość sprawdzania faktury wełny, jedwabiu lub bawełny, z których są uszyte towary przeglądane przez nich na ekranach tabletów. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by pod koniec dekady podobna technologia umożliwiła klientom biur podróży poczucie piasku pod stopami na oddalonej o tysiące kilometrów plaży.
– Góra za dziesięć lat każda osoba wyruszająca w podróż będzie miała do dyspozycji całą gamę niezwykłych technologii cyfrowych, dzięki którym wyszukiwanie, planowanie i rezerwowanie wypraw będą znacznie szybsze i bardziej intuicyjne niż obecnie. A wszystko to będzie tak proste, jak zakupy w e-sklepie – twierdzi Gareth Williams, współzałożyciel Skyscannera.
Williams zauważa, że wiodącą rolę w zmianach, które następują na rynku turystycznym, odgrywa wzrastająca liczba urządzeń mobilnych, bez których większość z nas nie potrafi wyobrazić sobie codziennego życia. Smartfony i tablety zastąpiły papierowe przewodniki, dzięki aplikacjom dedykowanym podróżom możemy w każdej chwili sprawdzić, jakie atrakcje są dostępne w miejscu, w którym spędzamy urlop.
Są i tacy, którzy uważają, że rewolucja jest tuż-tuż. Doktor Ian Yeoman, futurolog podróży i profesor wydziału badań nad przyszłością turystyki Uniwersytetu Wiktorii w Wellington, jest przekonany, że zaawansowane urządzenia elektroniczne noszone na ciele trafią na masowy rynek jeszcze przed 2020 r. – Nowe projekty, takie jak Google Glass, staną się ogólnodostępne w ciągu 18 miesięcy. W ciągu następnych pięciu lat wszystkie funkcje Google Glass będą dostępne w soczewkach kontaktowych – przekonuje.
Z kolei Renée James, prezes firmy Intel, twierdzi, że do 2017 r. zaczniemy nosić akcesoria z mikrochipami o długości zaledwie siedmiu nanometrów i szerokości 15–20 atomów, które „zrewolucjonizują każdy aspekt naszego życia”. Kolejnym etapem będzie wszywanie nadajników w ubrania, a nawet pod skórę.

Gadżet przeszkadza

Nie brakuje jednak sceptyków. Grzegorz Polaniecki, szef największej krajowej lotniczej linii czarterowej Enter Air, uważa, że choć postęp technologiczny będzie ciągle wpływał na zmianę naszych zachowań, to jednak nie wszystko od niego zależy. – Dostępność internetu jest coraz większa, ale zaufanie do sieci mniejsze. Powierzanie coraz większej liczby informacji na nasz temat zarządcom rzeczywistości wirtualnej lub wirtualnym agentom może spotkać się z oporem. Uważam, że coraz szerzej będziemy używali technologii w czasie zakupów, w tym także urządzeń mobilnych, ale nie jestem przekonany co do szybkiej rewolucji w dziedzinie powierzania internetowi naszych preferencji i zachowań w celu zdania się na wirtualnego doradcę – mówi Polaniecki.
Może, jak przekonuje, w niektórych nudnych dziedzinach, jak zakupy, taki doradca sprawdzi się, ale nie podczas planowania wakacji. Ale tu na pewno bardzo pomocna będzie wirtualna rzeczywistość, która pozwoli nam na dokładniejsze sprawdzenie hotelu czy miejscowości, do której pojedziemy.
– Będzie to całkiem nowe doznanie na początek przygody wakacyjnej. Ale czy będzie nam potrzebny elektroniczny gadżet, który będzie za mnie pamiętał, czy podobały mi się ruiny greckie, czy nie? – zastanawia się Polaniecki. Jego taka wizja raczej nie przekonuje.
Google Glass staną się dostępne w ciągu 18 miesięcy. W ciągu następnych pięciu lat ich wszystkie funkcje będą dostępne w soczewkach kontaktowych – mówi Ian Yeoman, profesor wydziału badań nad przyszłością turystyki Uniwersytetu Wiktorii w Wellington