W Hiszpanii reforma rynku pracy, wprowadzona dwa lata temu, miała zahamować wzrost bezrobocia i poprawić sytuację zatrunionych. Tymczasem od tamtej pory przybyło 220 tysięcy osób bez pracy, ograniczono prawa pracownicze, a pensje spadły średnio o 10 procent.

Wprowadzeniu reformy rynku pracy sprzeciwiały się wszystkie kluby opozycyjne, organizacje społeczne i związki zawodowe. Jej wejście w życie poprzedził strajk generalny. W ciągu ostatnich dwóch lat poziom bezrobocia wzrósł o 4 i pół procent, wśród młodzieży przekroczył 57 procent. Ponad połowa umów o pracę była zawierana na pół etatu. Centrale związkowe zwróciły się do rządu o zawarcie narodowego paktu na rzecz zatrudnienia.

„Bez wzrostu zatrudnienia nie możemy liczyć na odnowę gospodarczą. Nie wyjdziemy z kryzysu ograniczając prawa społeczne i socjalne” - argumentował Toni Ferrer ze związku zawodowego UGT. Rząd przypomina, że Hiszpania wyszła z recesji i w tym roku wzrost gospodarczy przekroczy 1 procent PKB. Minister finansów Luis de Guindos zapewnił, że pod koniec roku poprawa ekonomiczna będzie odczuwalna również przez hiszpańskie rodziny.