Zniszczycie nas - tymi dramatycznymi słowami zwracają się do Komisji Europejskiej przedstawiciele najważniejszych branż polskiego przemysłu. Według ich informacji, 22 stycnzia w Brukseli Komitet do spraw Zmian Klimatu przedstawi propozycje kolejnych obostrzeń związanych z emisją CO2.

Przedsiębiorcy twierdzą, że po akceptacji projektu w Polsce upadnie przemysł cementowy, wapienniczy, metali nieżelaznych, szklarski i papierniczy. Przeniesie się tam, gdzie taniej: na Ukrainę, Białoruś i dalej.

To będzie katastrofa - przewiduje przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, Henryk Kaliś. Na wyprzedzającej brukselskie posiedzenie konferencji prasowej alarmował: w skali kraju stracimy 400 tysięcy miejsc pracy, stabilnych, "ozusowanych", żyje z nich pośrednio półtora miliona Polaków.

Jan Deja z Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu przekonywał, że katastrofalne zmiany już się dokonują. W cementowni Ożarów jest prawie gotowa, nowa inwestycja i - jak się wyraził - "stoi pod daszkami i czeka na lepsze czasy". Tymczasem irlandzki inwestor wybudował cementownię na Ukrainie, w Kamieńcu Podolskim, bo tam brukselskie dyrektywy nie sięgają.

Profesor Deja zauważył, że jeżeli nasze zakłady upadną, to i tak cement będziemy musieli sprowadzić, zapłacić za transport i przy okazji przewozu wyemitować dodatkowe CO2. Jego zdaniem, sprostanie przewidywanym nowym obostrzeniom obmyślanym w Brukseli, będzie kosztować tylko tę branżę prawie 800 milionów euro. Tyle by musiały cementownie zapłacić na wolnym rynku za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych. Profesor podkreślił, że za taką kwotę można wybudować nawet 5 zakładów poza obszarem Wspólnoty. Przewiduje, że szybko znajdą się umiejący liczyć chętni.

Już ich nie brakuje - twierdzi sekretarz Związku Pracodawców Polskie Szkło, Piotr Kardaś. Przemysł ucieka i z Polski i z Unii: na Białoruś, Ukrainę, do Rosji, do Emiratów, na Daleki Wschód, do frankofońskiej Afryki. Na przykład w Algierii wybudowano zakład produkujący na rynek francuski. Te miejsca pracy straciła Europa. "Boimy się, że to się stanie i naszym udziałem" - powiedział Piotr Kardaś.

Uczestnicy warszawskiego spotkania z prasą, przeprowadzonego w duchu alarmistycznym, przypomnieli, że za trzy tygodnie w Brukseli odbędzie się szczyt gospodarczy. Liczą na skuteczną interwencję i polskiego prezydenta, i premiera. Mają również nadzieję na solidarność "ponad granicami" przedstawicieli europejskiego przemysłu, tego, który jeszcze nie uciekł poza granice Wspólnoty. Co do Komisji Europejskiej - nie mają złudzeń.