Producenci wędlin nie składają broni i zakładają stowarzyszenie oraz komitet Obrony Produktów Tradycyjne Wędzonych. Chcą walczyć z restrykcyjnym przepisem Unii Europejskiej dotyczącym zawartości substancji smolistych w żywności.

Dopuszczalne stężenie benzopirenu ma zmniejszyć się z pięciu do dwóch mikrogramów na kilogram wędliny. Praktycznie wyklucza to możliwość wędzenia tradycyjną metodą na otwartym ogniu. „Teraz my przez rozporządzenie Unii, które ma podobno poprawić nasze zdrowie, musimy zrezygnować z wędzenia. Ten kulinarny dorobek wielu pokoleń zostanie zniszczony” - mówi Waldemar Kluska - jeden z członków komitetu.

Przepisy Unii mają wejść w życie we wrześniu, o czym jako pierwszy pisał DGP. Przedsiębiorcy będą chcieli opóźnić datę ich obowiązywania. Zamierzają o tym rozmawiać z politykami w Warszawie. Na początek z ministrem rolnictwa. „Stanowisko Stanisława Kalemby jest dla nas niezrozumiałe. On umywa ręce! Mówi jakieś frazesy, że zdrowie jest najważniejsze. Według niego nie ma problemu, że 200 drobnych zakładów może zniknąć” - twierdzi Waldemar Kluska.

Ponad stu producentów wędlin spotkało się dziś w miejscowości Ładna pod Tarnowem. Ich zdaniem wejście w życie nowych norm oznacza koniec produkcji między innymi Kiełbasy Lisieckiej zarejestrowanej przez Unię jako produkt regionalny i tylko wędzony. W Nowej Wsi Szlacheckiej w gminie Czernichów pod Krakowem zatrudnienie przy wytwarzaniu tradycyjnej wędliny w 8 zakładach znajduje ponad 200 osób.

Jutro minister rolnictwa ma na specjalnej konferencji prasowej wyjaśnić co dalej z wędzeniem w związku z wprowadzeniem nowych unijnych norm.