Branża mięsna już zaczęła liczyć straty z tytułu ograniczonego eksportu za naszą wschodnią granicę. Producenci owoców oraz nabiału powoli się na nie szykują. Wszyscy szukają nowych rynków zbytu.
Wymiana handlowa z Rosją / Dziennik Gazeta Prawna
Wytwórcy mięsa obawiają się, że w handlu z Rosją może się powtórzyć sytuacja z 2005 r. Wówczas granica wschodnia została zamknięta dla polskich zakładów, a embargo zostało zniesione dopiero w 2007 r. Roczne straty z tego tytułu szacowano na 30 mln euro. Obecnie w grę wchodzą większe kwoty. W 2012 r. wyeksportowano do Rosji mięso wieprzowe za 43,5 mln euro.
– W ostatnich trzech latach udało się odbudować kontakty z odbiorcami z Rosji. Dowodem jest wzrost w eksporcie. W 2011 r. wyjechało tam 10,5 tys. ton mięsa wieprzowego, w 2012 r. 16,5 tys. ton, a w pierwszym półroczu tego roku już prawie 20 tys. ton – wylicza Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso.
Niestety taka dobra sytuacja może nie potrwać długo. Branża się obawia, że import z Polski – po Hiszpanii i Niemczech – wkrótce może zostać zablokowany. Ostatnio przybywa zakładów, którym czasowo wstrzymano prawo do eksportu lub w stosunku do których zaostrzono kontrole jakościowe. Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Rosji wstrzymała import mięsa i przetworów z PKM Duda, ZM Salus i ZM Unimięs, a także z jarosławskich oraz sokołowskich zakładów firmy Sokołów. Inny oddział Sokołowa – w Czyżewie – został poddany zaostrzonym kontrolom, podobnie jak ZM Skiba i Torex. Polscy producenci już próbują się zabezpieczyć przed stratami, które przyniósłby całkowity zakaz eksportu.
– W pierwszej połowie tego roku kraje unii celnej – obejmującej Rosję, Białoruś i Kazachstan – miały 12-proc. udział w naszym eksporcie, który ogółem wyniósł 121,5 mln zł. Od lipca nie możemy jednak eksportować do Rosji, w związku z czym sprzedamy te produkty na rynkach alternatywnych, z których do tej pory nie korzystaliśmy, czyli na przykład na Ukrainie, gdzie mamy swoje oddziały – tłumaczy Roman Miler, wiceprezes PKM Duda.
– Stawiamy też na Azję, w tym zwłaszcza na Koreę, Hongkong, Japonię. Po pierwszym półroczu udział tych krajów w naszym eksporcie sięgnął 22 proc. W kolejnych miesiącach przewidujemy dalsze wzrosty – dodaje.
Nowych rynków zbytu poszukuje też ZM Wierzejki. Firma – po decyzji polskich służb weterynaryjnych – od tygodnia nie może eksportować do Rosji. Powodem było ujawnienie, że w sprzedawanych na Wschód przetworach znajdowało się mięso z Hiszpanii. Rosja zakazała importu mięsa z tego kraju.
– W skali roku kraje unii celnej gwarantowały 15 proc. przychodów firmie. Miesięcznie wysyłaliśmy do nich towar za 6–8 mln zł. Szacujemy, że już straciliśmy 2 mln zł, co przypłacimy kilkuprocentowym spadkiem zysku – tłumaczy Adam Zdanowski, współwłaściciel ZM Wierzejki, które w 2012 r. miały 220 mln zł przychodu i zysk na poziomie 1,5 mln zł.
Branża mięsna nie jest jedyną, która obawia się o obroty z Rosją. W tym tygodniu tamtejsze służby zgłosiły zastrzeżenia do jakości owoców i warzyw sprowadzanych z Polski. Według Jolanty Kazimierskiej, prezes Unii Owocowej, zarzuty stawiane naszym dostawcom są elementem gry rynkowej i pojawiają się przed każdym sezonem eksportu owoców do Rosji.
– Dlatego podchodzimy do tego tematu spokojnie, szczególnie że nie pojawiły się żadne obostrzenia ze strony Rosji w stosunku do polskich firm – dodaje.
Potwierdzają to najwięksi eksporterzy owoców. PPHU Actia w przyszłym tygodniu wysyła transport jabłek do Rosji. Do tego kraju trafia 90 proc. zagranicznej sprzedaży firmy. W ostatnim roku wysłała tam 200 tys. ton owoców.
Do problemów z mięsem i owocami doszły także kłopoty z nabiałem. Wczoraj rosyjskie służby sanitarno-weterynaryjne w obwodzie kaliningradzkim zatrzymały 12 ton serów z polskiego Polmleku. Powodem było podejrzenie sfałszowania etykiet. Od kilku dni z kolei, jak się dowiedzieliśmy w Głównym Inspektoracie Weterynarii, mleczarnie z Polski, które chcą uzyskać zgodę na eksport do unii celnej, muszą przejść kontrolę ze strony służb rosyjskich. Podobnie jest w przypadku producentów przetworów rybnych i pasz. Do niedawna była ona wymagana tylko w zakładach mięsnych.