Tekst Andrzeja Arendarskiego pt. „Greenpeace mówi: Węgiel zabija. Ale głupota również”, który ukazał się na łamach DGP, zaskakuje półprawdami. Od prezesa Krajowej Izby Gospodarczej można by oczekiwać, że zamiast szafować epitetami, ustosunkuje się do meritum.
A czym jest to meritum – przypomnijmy. Wiosną br. Greenpeace opublikował raport pt. „Węgiel zabija. Analiza kosztów zdrowotnych emisji zanieczyszczeń z polskiego sektora energetycznego”. Wynika z niego, że na skutek chorób będących efektem wdychania zanieczyszczeń gazowo-pyłowych emitowanych przez polskie elektrownie i elektrociepłownie węglowe w naszym kraju umiera przedwcześnie ok. 5,4 tys. osób rocznie. Raport ten oparty został na obliczeniach wykonanych dla całej UE przez Instytut Ekonomii Energetyki Uniwersytetu w Stuttgarcie.
W pracy tej porównano liczbę zgonów spowodowanych pracą elektrowni węglowych do liczby zabitych rocznie na polskich drogach (3,9 tys.), co uświadamia skalę problemu. Okazuje się, że ofiar węgla jest znacznie więcej, z tą różnicą, że są one mniej widowiskowe. Niestety w tekście Arendarskiego nie ma ani słowa o opłakanych skutkach zdrowotnych spalania węgla. Jest za to stwierdzenie, że prąd z tego paliwa jest jakoby najtańszy. Nawet gdyby tak było, to czy niska cena daje nam prawo stosowania technologii, od której umierają ludzie?
Jeśli zaś podejść do sprawy czysto ekonomicznie, to przy kalkulacji ceny prądu z węgla dodajmy parę pozycji. Policzmy, ile kosztuje leczenie ludzi, którzy zachorowali na skutek wdychania toksycznych substancji (tlenki siarki i azotu, pyły PM 2,5), ile wynoszą wypłacane im zasiłki chorobowe i renty inwalidzkie, ile jest warta ich absencja chorobowa w pracy. W tym ujęciu koszty produkcji energii ze źródeł odnawialnych wypadają znacznie korzystniej w stosunku do węgla.
Idąc dalej tropem tez stawianych przez prezesa Arendarskiego – nieprawdą jest, że proponujemy „odwrócenie polityki energetycznej o 180 stopni kilkoma regulacjami prawnymi”. Nawet w najśmielszych scenariuszach transformacji sektora energetycznego nikt nie zakłada, że do 2050 r. Polska zrezygnuje całkowicie z energii węglowej. Nikt również nie twierdzi, że energetyka odnawialna z dnia na dzień stanie się tańsza. Mówiąc o kosztach, nie można jednak zapomnieć, że w ostatnich dziesięcioleciach to energetyka węglowa otrzymała największe dotacje. Począwszy od kredytów zaciąganych za czasów Gierka na budowę funkcjonujących obecnie bloków węglowych (długi z tamtego okresu ostatecznie spłaciliśmy w zeszłym roku), po dokładne wyliczenia, które pokazują, że w przeliczeniu na jednostkę elektryczną dostarczoną do odbiorcy końcowego sektor węglowy w latach 2000–2010 otrzymał wyższe wsparcie niż sektor energetyki odnawialnej. Co więcej, energetyka węglowa jest obecnie największym beneficjentem dopłat do zielonej energii za sprawą współspalania węgla z biomasą, które paradoksalnie nie zmniejsza, ale zwiększa emisję gazów cieplarnianych. Innymi słowy z ekologią nie ma nic wspólnego. Aż trudno nam uwierzyć, że prezes KIG mógłby o tym wszystkim nie wiedzieć...
Na temat tego, jak „perspektywicznym i strategicznym” surowcem dla Polski jest węgiel, ostatnio wypowiedział się były główny geolog kraju. Być może pan prezes nie zauważył przytaczanych przez niego argumentów, ale z pewnością nie powinien pomijać tego, że polskie zasoby węgla kamiennego możliwe do wydobycia w opłacalny sposób kurczą się, a węgiel coraz częściej importujemy (10 mln ton w 2012 r., według prognoz 40 mln ton w 2050 r.), głównie z Rosji.
Greenpeace postawił tezę, że węgiel zabija, i tak jest rzeczywiście. Można dyskutować, czy warto wspierać istniejący, przestarzały model energetyczny, którego obrony podjął się prezes Arendarski, i czy warto za to płacić. Ale prawdziwą głupotą byłoby udawać, że tych 5 tys. śmierci nie ma. Co gorsza, tego rodzaju głupota zabijałaby naprawdę.
Niska cena węgla nie daje nam prawa do stosowania technologii, od której umierają ludzie

Robert Cyglicki, dyrektor programowy Greenpeace Polska

Leszek Pazderski, ekspert Greenpeace Polska ds. polityki ekologicznej