Eksperci szacują, że w tym roku w kasie ministra finansów już brakuje około 25 miliardów złotych.

Były szef resortu finansów, a dziś senator niezależny Marek Borowski tłumaczył w radiowej Jedynce, że ograniczanie wydatków jest jednym ze sposobów walki z deficytem. Dlatego - w jego opinii - niektóre inwestycje prowadzone na poziomie ministerstw będą musiały być wstrzymane. Stwierdził, że najbardziej pasa zacisnąć będą musiały prawdopodobnie resorty infrastruktury i obrony. Dodał, że zwyczajem jest - wobec złego stanu kasy państwa - że niektóre inwestycje "muszą czekać na lepsze czasy."

Borowski dodał, że ministrowi finansów w ratowaniu budżetu mogą pomóc pewne jak to określił zabiegi księgowe. Wśród nich wymienił możliwość zaciąganie pożyczek przez ZUS w bankach, co mogłoby odciążyć finansowanie świadczeń z budżetu. Polityk zaznaczył, że te kredyty jednak będzie trzeba w końcu spłacić.

Były marszałek Sejmu dodał, że kiedyś można było łatwiej radzić sobie z deficytem budżetowym. Wystarczyło bowiem zwiększyć dług publiczny. Obecnie jest to utrudnione ze względów prawnych.