Ministerstwo Finansów chce, by w Radzie Polityki Pieniężnej można było zasiadać przez dwie kadencje, a nie tylko jedną, jak obecnie – dowiedział się DGP. Wprowadzenie wielokadencyjności członków RPP może być interpretowane jako próba ograniczenia niezależności rady – komentuje pomysł Narodowy Bank Polski.
Zmiana dotycząca dopuszczalnej liczby kadencji w RPP ma się znaleźć w projekcie nowelizacji ustawy o NBP, który przygotowuje resort finansów. Nie zmieni się za to ani długość kadencji (6 lat), ani liczba członków RPP (dziewięciu plus prezes banku), ani tryb ich powoływania (trzech wybiera Sejm, trzech Senat, trzech desygnuje prezydent).
Prace są na wstępnym etapie: nowelizacja została dopiero wpisana do planu legislacyjnego rządu na drugie półrocze. Propozycje ministerstwa już wywołały jednak kontrowersje. Do pomysłu wielokadencyjności odniósł się bank centralny: przedstawiciele NBP twierdzą, że ta propozycja nie wyszła od nich.
– Koncepcja wielokadencyjności może być interpretowana jako próba ograniczenia niezależności RPP – podaje bank w oficjalnym komunikacie.
Krzysztof Rybiński, rektor uczelni Vistula i były wiceprezes NBP, mówi, że obecny tryb wyboru RPP rzeczywiście wymaga modyfikacji: bo cała rada wymienia się dziś niemal jednocześnie, co zaburza ciągłość jej działania. Rybiński nie jest jednak pewien, czy wielokadencyjność to dobry pomysł na rozwiązanie tego problemu.
– Nie wiemy, jakie intencje przyświecają Ministerstwu Finansów. Może być jednak tak, że to rozwiązanie rzeczywiście posłuży rządzącym do stworzenia takiego układu w radzie, który byłby korzystny dla rządu – mówi.
Obecna kadencja RPP kończy się za dwa i pół roku.