Polski system emerytalny jest trudny, niezbilansowany i taki, który powoduje zadłużanie się państwa. Tak twierdzą niektórzy eksperci, tak twierdzi również wiceminister pracy Marek Bucior. Minister wziął udział w debacie publicznej "Co dalej z OFE?" zorganizowanej na na Wydziale Ekonomii i Zarządzania uczelni Łazarskiego.

Minister podkreślił, że każdy obywatel ma prawo do zabezpieczenia emerytalnego. Państwo musi więc stworzyć takie regulacje, by mogło to prawo zrealizować.Tymczasem, jak zaznaczył Marek Bucior, wpływające do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych składki nie wystarczają na wypłatę bieżących świadczeń i muszą być uzupełniane z budżetu państwa. W tym roku składki, które wpłacane są od ubezpieczonych wynoszą 75 miliardów złotych. Wydatki funduszu emerytalnego wynoszą zaś 117 miliardów złotych. Oznacza to, że pomiędzy tymi 75 miliardami a 117 miliardami złotych istnieje wyrwa, którą trzeba pokryć z dotacji budżetu państwa.

Minister Bucior zwrócił uwagę, że w momencie, gdy Fundusz Ubezpieczeń Społecznych ma trudności z zabezpieczeniem środków na wypłatę bieżących emerytur, musi odprowadzić w tym roku 11 miliardów złotych do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Te pieniądze zaś są potrzebne na wypłaty bieżących świadczeń i muszą być refundowane przez budżet państwa. Ani FUS ani budżet państwa nie posiada nadwyżek i w związku z tym powstaje dług publiczny - podkreślił minister.

To zadłużenie jednak nie bierze się znikąd -mówi Dariusz Rosati - przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych. Zwraca uwagę, że kiedy w 1999 roku wprowadzano reformę emerytalną zakładano, że lukę w ZUS-ie spowodowaną odprowadzaniem składek do OFE pokryją wpływy z prywatyzacji. Tak się jednak nie stało, gdyż wpływy te przeznaczono na inne cele. Poza tym rząd zakładał wówczas likwidację przywilejów emerytalnych dla górników, prokuratorów , sędziów, rolników, nauczycieli i służb mundurowych. Nie zrobiono tego do tej pory.

Rząd jeszcze w tym miesiącu ma przedstawić raport dotyczący przeglądu Otwartych Funduszy Emerytalnych.