Nadzieje mieszkańców Grenlandii na dobrobyt i szybki rozwój kraju rozsypują się w gruzy. Największa wyspa świata miała rozwijać się błyskawicznie dzięki eksploatacji nieprzebranych zasobów mineralnych od złota i uranu po metale ziem rzadkich.

Przed kilkoma miesiącami Grenlandczycy spodziewali się, że już w 2015 r. do ich kasy zaczną napływać pieniądze z rozpoczętych inwestycji górniczych. Tymczasem obecnie mówi się, że szanse na nie są dopiero za ok. 20 lat, twierdzą duńskie media.

Powodem załamania się grenlandzkich nadziei są gospodarcze kłopoty Chin mających być głównym inwestorem na wyspie i zmniejszenie ich zapotrzebowania na surowce. Do odstraszenia innych inwestorów przyczynił się też nowy socjaldemokratyczny rząd wyspy, który - nierealnie oceniając sytuację - podwyższył dla nich podatki. Ponadto zablokował możliwość zatrudniania w mających powstać kopalniach zagranicznej fachowej siły roboczej. Postąpił tak sytuacji gdy na wyspie brakuje nie tylko fachowców ale i chętnych do pracy w kopalniach.

Grenlandia jest autonomicznym terytorium zależnym Danii. Wyspa wielkości ponad 2 milionów kilometrów kwadratowych zamieszkiwana przez 57 tysięcy osób jest też uzależniona finansowo od Kopenhagi. Połowę jej budżetu stanowi doroczna dotacja wysokości 3,5 miliarda duńskich koron.