Czy do dymisji Mikołaja Budzanowskiego musiało dojść? Z punktu widzenia polityczno-marketingowego – tak. Skoro coś zaszwankowało na łączach i premier publicznie musiał się przyznawać do niewiedzy w kwestii tak fundamentalnej jak bezpieczeństwo energetyczne państwa, innej opcji nie było. Dużo ciekawsze jest jednak pytanie, jakie konsekwencje zmiana w fotelu ministra skarbu przyniesie dla gospodarki.

Co z gazem łupkowym? Nie od dziś wiadomo, że poprzedni minister był gorącym zwolennikiem wydobycia tego surowca. To on namówił spółki Skarbu Państwa, mimo cichej niechęci niektórych z nich, do zaangażowania się w poszukiwania. Już w weekend pojawiły się komentarze, że zmiana w resorcie może pomóc w wygaszaniu tego projektu. Czy powoli musimy się więc żegnać z gazowym eldorado? Oby nie, bo choć z pierwotnych hurraoptymistycznych zapowiedzi mówiących o bilionach metrów sześciennych surowca na polskiej ziemi niewiele zostało, to wciąż jednak istnieje realna szansa uruchomienia wydobycia. Czy minister podziela tę opinię?
Kolejny problem to ślimaczący się projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych. Od czasu gdy premier ogłosił pomysł na nową spółkę, która wspierałaby strategiczne z punktu widzenia gospodarki inwestycje, minęło już ponad pół roku. A firma na razie dorobiła się tylko prezesa i asystentki. Kiedy ruszą pierwsze projekty?
I wreszcie co dalej z LOT-em, który według naszych informacji za chwilę zgłosi się do rządu po kolejne wsparcie finansowe? Czy je dostanie, czy resort zintensyfikuje prace w celu poszukiwania inwestora dla narodowego przewoźnika? Czy będzie to inwestor branżowy, czy jednak – jak ćwierkają wróbelki – znów spółki państwowe ruszą na ratunek?
To tylko kilka kluczowych spraw „na wczoraj” dla nowego szefa resortu skarbu. Licznik już bije, czas na szybkie odpowiedzi.