Mimo kryzysu finansowego na Cyprze, europejskie giełdy na razie są spokojne. Po niewielkich spadkach wczoraj, dziś notowane są umiarkowane wzrosty.

Największe europejskie indeksy przed południem zyskiwały od piętnastu setnych do siedmiu dziesiątych procent. Od rana wartość euro poszła nieznacznie w górę, choć w stosunku do amerykańskiego dolara czy japońskiego jena euro jest ostatnio dość słabe. Rząd Cypru, w porozumieniu z Unią Europejską, chciał opodatkować depozyty bankowe, co wzbudziło protesty mieszkańców i klientów z zagranicy. „Dzwonili do mnie rozeźleni klienci z Rosji, z Polski i z Wielkiej Brytanii, pytali co się dzieje”, mówi Demetris Taxitaris z Banku Cypru.

Wczoraj parlament nie zgodził się na wprowadzenie jednorazowego podatku. Tym samym Unia Europejska wstrzymała obiecaną pożyczkę i Cyprowi brakuje pilnych kilkunastu miliardów euro na ratowanie finansów publicznych. Władze w Nikozji wracają do rozmów z Europą, ale mogą także prosić o wsparcie swojego starego sojusznika - Rosję.

Zdaniem niektórych obserwatorów, regulacje finansowe na Cyprze są mętne, tamtejsze banki oskarżane są o pranie brudnych pieniędzy i Europa nie chce pożyczać pieniędzy, jeśli do brakującej kwoty nie dołoży się sam Cypr.