Największe sieci spożywcze w Polsce osiągają przychody na poziomie miliardów zł. Tymczasem bywa, że spółki notują straty – wynika z raportu przygotowanego przez Bisnode Polska dla DGP.
Zyski największych sieci czasem wynoszą zaledwie ułamek procenta przychodów. Tesco w 2011 r. przy 11,9 mld zł przychodów odnotowało 76,8 mln zł zysku netto (danych za 2012 r. jeszcze nie ma). Bywa też, że mimo zwiększającej się sprzedaży sieci wciąż notują straty. Przykładem jest dyskontowy Kaufland. Przychody spółki rosną co najmniej od czterech lat, do czego przyczynia się spowolnienie gospodarcze. W 2011 r. osiągnęły poziom 6,4 mld zł, czyli były o prawie 2 mld zł większe niż w 2008 r. Strata spółki wzrosła natomiast w tym czasie z 11,5 mln zł do 81,3 mln zł. Niska rentowność czy ciągłe straty sugerowałyby, że firmy mają problemy. Jednak przyczyna słabych wyników może być inna.
– Jednym z powodów niskiej rentowności może być optymalizacja podatkowa w ramach grup kapitałowych – wyjaśnia Adam Kaptur z Millenium Domu Maklerskiego.
A sposobów na zaniżenie zysku jest wiele. – Sieci mogą zlecać swoim spółkom córkom usługi, za które płacą wielokrotnie więcej, niż wynika to z cenników rynkowych. Możliwe jest też dzielenie się zyskiem ze wspólnikami przebywającymi za granicą – dodaje Łukasz Misiek, radca prawny współpracujący z Wertus Profesjonalna Windykacja.
Innym powodem małych zysków sieci jest ich szybki rozwój i wynikające z tego koszty otwarć sklepów oraz odsetek od zaciągniętych kredytów. Na przykład koszty Biedronki w 2011 r. wyniosły 23 mld zł. Sieć w tym czasie otworzyła 239 nowych supermarketów. Pomimo tego firma zarobiła 989,9 mln zł, czyli najwięcej spośród znanych sieci.
– Widać też, że dla większości sieci zagranicznych zyski za 2011 r. były niższe w stosunku do 2010 r., co też może wskazywać na wpływ gorszej koniunktury. Straty Reala mogły być jedną z przyczyn decyzji o sprzedaży biznesu Auchanowi – podkreśla Adam Kaptur.
Niestety niekiedy trudno jest dokładnie przeanalizować, co dzieje się w firmach. Niektóre nie podają pełnych informacji, a na dodatek część danych z Krajowego Rejestru Sądowego budzi wątpliwości. Na przykład wynika z nich, że Carrefour ograniczył koszty prowadzenia biznesu w Polsce z 7,6 mld zł w 2008 r. do 7,9 mln zł w 2011 r., czyli niespełna tysiąckrotnie. Trudno uznać, że to efekt przejścia sieci na franczyzę. Podobnie jest w przypadku Netto, które w 2008 r. informowało o kosztach na poziomie 1,4 mld zł, a w 2011 – tylko 2 mln zł. Jednocześnie nie widać tej dramatycznej obniżki kosztów w wynikach.
– Spośród 300 tys. firm, które są w KRS, sprawozdania finansowe daje 120 tys. Spółki wolą zapłacić karę, niż ujawnić swoje dane – mówi Tomasz Starzyk z Dun & Bradstreet.
Dostępne informacje potwierdzają jednak, że zagraniczne sieci ciągle w Polsce są górą.
Widać to nie tylko po ich sprzedaży, lecz także po zyskach. Są wielokrotnie wyższe niż największych polskich dystrybutorów. Z nich tylko Polomarket może pochwalić się przychodami na poziomie ponad 2 mld zł. W Żabce za 2011 r. wyniosły 1,7 mld zł. Jednak sieć ta już od kilku lat pozostaje w rękach zagranicznych funduszy.
Zagraniczne sieci wygrywają, bo wykorzystują skalę działania w negocjacjach z producentami. Ci ostatni przyznają, że są wręcz zmuszani do dostarczania produktów niemal po kosztach ich wytworzenia.
– Konsekwencje walki cenowej ponoszą wszyscy. Rentowność hipermarketów nie przekracza już 2 proc., dyskontów 3 proc., podobnie jak polskich sieci. A koszty działalności ciągle idą w górę – wyjaśnia Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.