Krytyka posypała się na głowy unijnych liderów za wynegocjowany budżet na lata 2014-2020. Swoje niezadowolenie wyraziła większość europosłów i zagroziła wetem. Deputowani spotkali się z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuy’em i przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. Budżet wynegocjowany półtora tygodnia temu na unijnym szczycie zakłada wydatki na poziomie 960 miliardów euro.

To za mało - mówią europosłowie. „Jesteśmy bardzo daleko od tego, czego oczekiwaliśmy. Po raz pierwszy w historii unijny budżet jest niższy od tych w poprzednich latach. To krok wstecz” - powiedział wiceprzewodniczący Europarlamentu Gianni Pittella. Szef chadeków Joseph Daul podkreślał, że budżet nie odpowiada na wyzwania, przed którymi stoi Unia. „Ostatni szczyt był europejski tylko z nazwy, to był targ handlarzy dywanami. Budżet w tym kształcie jest nie do przyjęcia” - powiedział szef chadeków Joseph Daul.

Deputowani oprócz zwiększenia puli dostępnych funduszy, chcą też większej elastyczności w przesuwaniu pieniędzy między kolejnymi latami i poszczególnymi działami. Domagają się również przejrzystości, informacji o kryteriach przyznawania pieniędzy, konkretnych liczbach i o rabatach, czyli zredukowanych składkach do unijnego budżetu. Jednym z nielicznych deputowanych, który bronił ustaleń ze szczyt był szef europejskich konserwatystów Martin Callanan. „To nie jest doskonałe porozumienie, ale powinniśmy poprzeć budżet. Jeśli pójdziemy na wojnę z unijnymi rządami, to wszyscy na tym ucierpimy” - powiedział. W przypadku weta Europarlamentu, Wspólnocie grozi prowizorium i budżety roczne. A to zła wiadomość dla tych odbiorców unijnych funduszy, którzy chcą realizować wieloletnie inwestycje, bo nie będą mieć gwarancji finansowania.