Porozumienie w Brukseli to szansa na dalszy rozwój polskiej gospodarki - uważają eksperci, komentując zawarte na unijnym szczycie ustalenia. Dla Polski na rozwój regionów w nowym projekcie unijnego budżetu na lata 2014-2020 przewidziano prawie 73 miliardy euro z polityki spójności. Ze wspólnej polityki rolnej otrzymamy 28 i pół miliarda euro, czyli o miliard 600 milionów euro więcej, niż w poprzednim budżecie

Analityk Marek Wołos z TMS Brokers podkreśla, że wynegocjowane kwoty będą wykorzystanie na dokończenie dotychczasowych i rozpoczęcie nowych projektów. Pieniądze trafią między innymi na edukację, wprowadzenia nowych rozwiązań w gospodarce, a pośrednio przyczynią się do zmniejszenia bezrobocia.

Natomiast analityk ING TFI wskazał, że negocjacje budżetowe pokazały, jak bardzo podzielona jest Unia Europejska. Pomimo osiągniętego porozumienia Paweł Cymcyk podkreślił, że fiasko szczytu w listopadzie i tarcia pomiędzy państwami Wspólnoty widoczne od tego czasu pokazują, że pogrążona w kryzysie Europa ma rozbieżne cele.
Łącznie Polska otrzyma 105 miliardów 800 milionów euro, czyli o ponad cztery miliardy więcej, niż w budżecie na lata 2007-13.


To duży zastrzyk finansowy dla Polski - ocenia ekonomista doktor Dariusz Woźniak z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu. "To oznacza, że będziemy mogli doganiać Europę w tempie o pół procenta PKB szybciej, niż robilibyśmy to bez tego" - uważa Woźniak. Dodaje, że teraz musimy się skupić jak te środki wydać efektywnie
Z nowego budżetu zadowolony jest socjolog Piotr Kulas z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, który zaznaczył, jednak że należy czekać na konkretne zapisy dotyczące porozumienia.


Z kolei politolog Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademii Dyplomacji uważa, że nowy unijny budżet to porażka całej Unii. Ekspert zaznacza, że wynegocjowany w Brukseli projekt oznacza zahamowanie rozwoju wspólnoty.

"Mniejszy budżet oznacza spowolnione procesy integracji europejskiej. Francji udało się zachować dużą część pieniędzy dla rolników, a przecież rolnictwo nie jest przyszłością Unii. Nie zostały podniesione wydatki na innowacyjność czy rozwój gospodarki” - dodała dyrektor Europejskiej Akademii Dyplomacji.

Katarzyna Pisarska uważa, że na zakończonym w Brukseli szczycie egzaminu z przywództwa nie zdała niemiecka kanclerz. Angela Merkel ustąpiła bowiem Davidowi Cameronowi w kwestii cięć, co będzie szkodą dla całej Unii. „Jej wsparcie sprawiło, że Cameron, który miał bardzo kontrowersyjne i krytykowane w Europie stanowisko, zwyciężył i wyjeżdża ze szczytu z cięciami” - dodała Pisarska.

Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Paweł Tokarski uważa, że z Brukseli zadowoleni mogą wyjechać zarówno David Cameron jak i Angela Merkel.
Po ponad dobie negocjacji unijnym przywódcom udało się uzgodnić projekt budżetu Wspólnoty na lata 2014-2020. Choć zachowano większość pieniędzy na rozwój to i tak nie obyło się bez cięć, których domagał się brytyjski premier. David Cameron groził, że nie będzie porozumienia bez redukcji wydatków.


Analityk PISM Paweł Tokarski uważa, że to właśnie brytyjski premier był najskuteczniejszy w negocjacjach w czasie szczytu. „David Cameron zyskał to, co chciał - zmniejszony budżet i zmniejszone wydatki na administrację. Z takim wynikiem może śmiało obwieścić w Londynie wielki sukces” - dodał Tokarski. Ekspert podkreśla, że w 2015 roku Wielką Brytanię czekają wybory, a w przypadku braku porozumienia, wpłata Brytyjczyków do budżetu byłaby nieznacznie większa od dotychczasowej.

W rozmowie z Polskim Radiem Paweł Tokarski zwraca też uwagę, że zadowolona może czuć się niemiecka kanclerz Angela Merkel. „W Niemczech we wrześniu mamy wybory do Bundestagu. Angela Merkel nie chciałaby więc pozostawiać nierozwiązanej kwestii budżetu, która by się ciągnęła. Wówczas bowiem trzeba byłoby uchwalać budżety roczne, co wiązałoby się z dużą awanturą” - dodał Paweł Tokarski.