Książki, RTV i AGD, a nawet ubrania, sprzęt sportowy czy kosmetyki – wszystkie te produkty kupujemy coraz chętniej przez internet, nie ruszając się z fotela. 18 mld zł wydaliśmy w ubiegłym roku w e-sklepach, z czego tylko 200 mln zł w delikatesach.
Jest jednak branża, która oparła się modzie na zakupy w sieci – to sklepy spożywcze, do których mimo usilnych starań i inwestycji ze strony zainteresowanych trudno się nam przekonać. Ale nie składają broni – teraz chcą przekonać do siebie klientów możliwością zamówienia zakupów za pomocą smartfona.
Dziś tylko 5 proc. robiących zakupy kupuje tu także jedzenie. Widać to po obrotach e-delikatesów – w 2012 r. wynosiły tylko 200 mln zł, kiedy wartość całego rynku e-commerce oszacowana została na 18 mld zł. Według raportu e-nnovation Programme Committee sieciowe zakupy spożywcze wynoszą jedynie 0,1–0,2 proc. całości tego rynku w Polsce. Zupełnie inaczej wygląda to na zachodzie Europy.
Dla przykładu Ocado – największe delikatesy internetowe w Wielkiej Brytanii – miały w 2011 r. niemal 600 mln funtów (ok. 3 mld zł) przychodu. Jedna czwarta zamówień składana jest w nich obecnie za pośrednictwem aplikacji mobilnych na smartfonach. – Pod względem rozwoju e-commerce jesteśmy około 18–20 miesięcy do tyłu w porównaniu z najbardziej rozwiniętymi rynkami pod tym względem. Ale trzeba przyznać, że polskie sklepy mają spore ambicje na tym rynku, a rosnąca popularność smartfonów może pomóc w popularyzacji e-zakupów spożywczych – uważa Rafał Krzyżański z Listonic, firmy, która pod koniec ubiegłego roku wypuściła aplikację mobilną „Zamów Zakupy”, dzięki której bezpośrednio z telefonu można dokonać zamówienia w sklepach Alma24.pl, Frisco.pl i A.pl.
Krzyżański przyznaje, że obecnie polskie społeczeństwo ma spore opory przed robieniem spożywczych zakupów w internecie. – Kupowanie mięsa, warzyw, owoców czy pieczywa zdalnie jest dla nas raczej nie do pomyślenia. Ale moglibyśmy zacząć od rzeczy cięższych, których jakości nie musimy oceniać na żywo, jak choćby soki, mleko, puszki czy jogurty – sugeruje.
Na rynek mobilnych zakupów dosłownie przed chwilą weszło także Tesco, które wypuściło smartfonową wersję swojego e-sklepu. W tym wypadku to jednak nie osobna aplikacja, tylko mobilna strona internetowa. Jeszcze odważniejszy krok postawiły delikatesy Piotr i Paweł – w listopadzie 2012 r. pod hasłem „Uwolnij Czas. Przygotuj Telefon na rewolucję” zorganizowały wirtualne sklepy na ulicach Poznania. Na specjalnych plakatach rozmieszczonych głównie na przystankach autobusowych, można było zobaczyć gamę produktów i przypisane im kody QR. Aby je zamówić, wystarczyło zeskanować kody za pomocą telefonu ze specjalną, darmową aplikacją. Cóż, w XXI wieku nawet deklaracja „wracając do domu, zrobię zakupy” nabiera zupełnie nowego znaczenia.