Dziś wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński ma się spotkać z przedstawicielami koncernu motoryzacyjnego, który chce zainwestować w Polsce w budowę nowej fabryki lub przejęcie istniejącego zakładu – ustalił DGP.
Monika Piątkowska, rzecznik prasowa Ministerstwa Gospodarki, potwierdza, że dziś dojdzie do spotkania.
Do czasu sfinalizowania rozmów minister Piechociński nie zdradza nazwy partnera. W środowisku motoryzacyjnym spekuluje się o firmach z Azji. Wymieniane są Mazda, Hyundai, Kia i Tata Motors. Przedstawiciele tych firm nieoficjalnie dementują pogłoski.
Dyskrecja w rozmowach nie dziwi Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Według niego w tego typu negocjacjach trzeba być niezwykle czujnym. Piechociński najwyraźniej wyciągnął naukę z błędu swojego poprzednika Waldemara Pawlaka, który niemal publicznie prowadził negocjacje o wprowadzeniu do warszawskiej FSO kanadyjskiej firmy Magna. Z zapowiedzi nic nie wyszło, bo resort finansów nie zgodził się na wsparcie projektu i ulgi w płaceniu podatku dochodowego.
Teraz o dofinansowanie projektu też nie będzie łatwo – uważają eksperci. Marek Konieczny, prezes Związku Dealerów Samochodów, nie wierzy w to, że jest firma, która chce w Polsce inwestować. Jeżeli jest, to sugeruje, by rząd zatrzymał ją w Polsce. – Należy traktować rozmowy jak szansę na odwrócenie karty – mówi. Przypomina, że przez ostatnie pięć lat inwestorzy tylko deklarowali chęć budowy fabryk, by ostatecznie wybierać Słowację, Czechy czy Węgry. Koniec końców, tak jak w przypadku Magny, sprawa rozbijała się o dofinansowanie inwestycji z budżetu i zwolnienia podatkowe. Kanadyjczycy chcieli m.in. 90 mln zł z budżetu. Resort gospodarki był za, ale sprzeciwił się temu minister finansów.
– Spadliśmy do światowej trzeciej ligi. Jeżeli chcemy to zmienić, musimy dać inwestorowi wszystko, czego chce, ze zwolnieniem z podatków włącznie – uważa Konieczny.
Jakub Faryś dodaje, że koncerny motoryzacyjne do inwestowania w Polsce zachęciłby większy popyt na naszym rynku. – Polacy zaczną kupować nowe samochody, gdy wprowadzimy pełen odpis VAT i podatek ekologiczny – uważa. – Chodzi o to, żeby w naszym kraju sprzedaż samochodów nie była na poziomie 300 tys. sztuk rocznie, lecz dwa, a może nawet trzy razy wyższym. Obecne już u nas fabryki Fiata, Volkswagena czy Opla sprzedają bowiem w kraju zaledwie kilka procent produkcji. Reszta trafia na eksport.

Produkcja samochodów osobowych w 2012 r. spadła o 27,1 proc., do 540 tys. sztuk.