W ubiegłym roku firmy produkujące materiały budowlane w zasadzie nie mogły sobie pozwolić na podnoszenie cen i przewidują, że w tym roku sytuacja będzie podobna.
Średnie zmiany cen w 2012 r. / DGP
Ceny rosły właściwe tylko w tych segmentach, gdzie solidarnie podnosili je wszyscy producenci, zmuszeni do tego większymi kosztami. Jednak według danych Grupy PSB, która śledzi średnie zmiany cen kilkunastu grup produktów budowlanych, większość z nich zakończyła 2012 r. na poziomie podobnym jak w końcu roku 2011.
Według naszych rozmówców, na których opiniach opierają się szacunki grupy PSB, nie do końca oddają one obraz rynku, bo po wliczeniu bonusów i promocji narzucanych przez liczących się dystrybutorów ceny są jeszcze niższe.
Przyczyny są proste. Duże inwestycje gwałtownie zwolniły, Polacy oszczędzają na remontach, a wśród producentów i importerów panuje ogromna konkurencja. – Sądzę, że cały rynek materiałów budowlanych będzie miał w 2013 r., tak jak w 2012 r., problem z wprowadzaniem podwyżek. Trudno się wyłamać z szeregu i poprawiać wyniki wyższymi cenami, bo konkurencja na to nie pozwoli – ocenia Konrad Hernik, prezes Armatury Kraków.
Libet, producent kostki brukowej, który spadającą w 2012 r. rentowność starał się poprawiać przez m.in. cięcie kosztów i ok. 5-proc. podwyżkę, szybko się z niej wycofał. – Na tym etapie trudno powiedzieć, czy w 2013 r. będziemy próbowali wprowadzać podwyżki cen. Będziemy oczywiście uważnie przyglądać się rynkowi i obserwować działania konkurencji – mówi Thomas Lehmann, prezes Libetu, dodając, że firma wszystkie koszty stałe ograniczyła już do minimum. Szacuje wstępnie, że w 2012 r. wartość rynku kostki brukowej mogła spaść o ok. 16 proc., a w 2013 r. może stracić kolejne 5–7 proc.
Producentom nie pomaga nawet ograniczenie konkurencji. W połowie 2012 r. do wytwórców grzejników aluminiowych pomocną rękę wyciągnęła Unia Europejska, która wprowadziła cła antydumpingowe na grzejniki sprowadzane z Chin. Mimo to ceny stanęły w miejscu. Konrad Hernik tłumaczy to spadkiem popytu.
Naturalne w takiej sytuacji byłoby ograniczenie produkcji, ale wiele firm nie może sobie na to pozwolić, bo zobowiązania kredytowe zmuszają je do generowania odpowiednio wysokich przychodów. – Na ograniczenie skali działalności stać spółki, które nie mają obciążeń finansowych – tłumaczy Andrzej Ramel z Ceramiki Tubądzin.