Globalni regulatorzy bankowi muszą w tym tygodni rozwiązać spór, czy i jak daleko należy zliberalizować planowane normy płynnościowe. Ich oponenci apelują o obniżenie standardowego wskaźnika i odłożenie nowej reguły na przyszłość, gdyż zastosowana obecnie może zdławić odrodzenie gospodarcze.

Termin zmian projektu dotyczącego normy płynnościowej (liquidity coverage ratio – LCR) upływa z końcem roku. Wśród krytyków zaostrzonej reguły jest prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, którego zdaniem można ona podciąć akcję kredytową banków – relacjonuje agencja Bloomberg.

Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego, który skupia regulatorów z 27 krajów, w tym USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Chin czy Niemiec, spotyka się w tym szwajcarskim mieście 13-14 grudnia. „Jeśli sprawa nie zostanie rozwiązana na zasadzie konsensusu, wówczas cała koncepcja globalnego standardu płynnościowego się załamie – twierdzi Karen Shaw Petrou, dyrektor zarządzający Federal Financial Analytics z Waszyngtonu.

Ale gdy Draghi i Mervyn King, gubernator Banku Anglii wzywają do ostrożności w kwestii LCR, inni regulatorzy i przedstawiciele banków centralnych, w tym Stefan Ingres obecny przewodniczący komitetu i prezes szwedzkiego Riksbanku twierdzą, że nie ma żadnych dowodów na szkodliwe skutki uboczne. Regulatorzy z USA i Niemiec nawet argumentują, że mocne rozwodnienie normy płynnościowej LCR, która ma obowiązywać od 2015 roku, w istocie sprawi, że narzucony standard stanie się bezwartościowy.

LCR zmusi banki do posiadania odpowiedniej ilości łatwo zbywalnych aktywów w celu przetrwania niedostatku kredytów przez 30 dni. Norma ta jest kluczowym składnikiem pakietu reguł dotyczących kapitału i płynności, znanych pod nazwą Bazylea III. Pakiet zaprojektowano w celu uniknięcia powtórki kryzysu finansowego z 2008 roku.