Diamenty wartości co najmniej 2 mld dolarów skradzione ze złóż Marange w Zimbabwe zasiliły krąg bliskich prezydenta Roberta Mugabego, międzynarodowych handlarzy i pośredników - twierdzi w raporcie kanadyjska organizacja pozarządowa PAC.

Według opublikowanego w poniedziałek raportu Partnership Africa Canada (PAC), złoża Marange w Zimbabwe, należące do najzasobniejszych na świecie, stały się miejscem "największego łupienia diamentów od czasów Cecila Rhodesa".

Nazwisko Rhodesa, odkrywcy słynnych złóż w Kimberley, polityka i potentata diamentowego, założyciela spółki De Beers, dało nazwę Rodezji Południowej, którą dzisiejsze Zimbabwe nosiło do uzyskania w 1980 roku niepodległości. (Rodezja Północna stała się w 1964 roku Zambią).

Wschodnie złoże Marange jest eksploatowane od 2006 roku. Kontrolę nad eksploatacją sprawuje od 2008 roku rząd Zimbabwe. Kraj ten dzięki Marange stał się jednym z większych diamentowych graczy na świecie. Ale zyski ze sprzedaży nie trafiają w całości do kasy państwowej, a dowody wskazują na to, że zasilają wspólników Mugabego.

Według raportu 2 mld dolarów, które nie trafiły do skarbu państwa, to zaledwie "ostrożne szacunki".

W 2010 roku czołowi eksperci, m.in. Belg Filip van Loere pracujący na zlecenie rządu Mugabego, przewidywali, że Zimbabwe może produkować od 30 do 40 mln karatów diamentów rocznie, co stanowi równowartość 2 mld dolarów rocznie - podaje raport PAC.

Większość zysków z diamentów ginie wskutek braku przejrzystości danych na temat wydobycia i dochodu ze sprzedaży, niedoszacowania ich wartości, przemytu i "wysokiego stopnia zmowy" ze strony urzędników.

Pod koniec tego roku do Dubaju zostały wyeksportowane diamenty z Marange o łącznej wadze 10 mln karatów za 600 mln dolarów; według PAC jest to sztucznie zaniżona kwota. Te same kamienie w Dubaju zostały sprzedane do Suratu w Indiach (światowego centrum obróbki diamentów) za sumę dwukrotnie większą.

Zaniżona cena eksportowa pokazuje "schemat manipulacji cenowej, za którym kryją się indyjscy nabywcy i ich sprzymierzeńcy w Zimbabwe, z którymi, jak się uważa, dzielą się zyskami" - czytamy w raporcie.

Jego autorom nie udało się wytropić, co stało się z partią diamentów o łącznej wadze 2,5 mln karatów, wycenionej na około 200 mln dolarów, która w tajemniczy sposób znikła w listopadzie zeszłego roku.

Oskarżenia ze strony PAC są "fałszywe" - powiedział Goodwills Masimirembwa, prezes jednej z państwowych spółek górniczych w Marange, Zimbabwe Mining Development Company. Zamiast sugerować "zmowę między akcjonariuszami, policją, nadzorem nad zasobami mineralnymi kraju", PAC powinien "wyjść z konkretnymi zarzutami, a wtedy policja je zbada" - dodał.

PAC, która była członkiem pierwotnym Procesu Kimberley (KPCS - Kimberley Process Certification Scheme), prowadzącego walkę z handlem tzw. krwawymi diamentami, lecz wycofała się z niego dwa lata temu, w swoim raporcie krytykuje również to rozwiązanie z zakresu miękkiego prawa międzynarodowego.

PAC argumentuje, iż zezwolenie na sprzedaż diamentów z kopalni Marenge dyskredytuje KPCS, ponieważ pozwala na ich wydobycie i sprzedaż, nie dając możliwości otwartego prześledzenia całej tej drogi.

Proces Kimberley to proces certyfikacji wprowadzony rezolucją ONZ uchwaloną w celu potwierdzenia pochodzenia surowych diamentów ze źródeł wolnych od konfliktów militarnych.