Bumarowi trudno konkurować z europejskimi czy globalnymi gigantami, ale jego szefowie myślą o konsolidacji sektora w regionie. Polem doświadczalnym ma być projekt tarczy antyrakietowej, którym interesuje się kilka państw.
Wyniki finansowe Bumaru / DGP
Najpierw Bumar chce zrestrukturyzować grupę liczącą obecnie ponad 20 firm. Wyniki niektórych, szczególnie Bumaru Łabędy, nie zadawalają centrali. Następnym krokiem ma być wchłonięcie Huty Stalowa Wola. Jak twierdzi anonimowo przedstawiciel resortu skarbu, do którego należą obydwie firmy, w najbliższym czasie zostanie skierowany do Rady Ministrów wniosek o wniesienie akcji HSW do Bumaru.
Krzysztof Krystowski, prezes Bumaru, nie komentuje planów wobec huty. Nie zdradza też szczegółów planu konsolidacji z zagranicznymi firmami. Nieoficjalnie wiadomo, że polem testowym ma być tarcza Polski. System antyrakietowy rozwijany przez Bumar we współpracy z sojusznikami z NATO może stanowić również osłonę przeciwlotniczą i przeciwrakietową dla pozostałych krajów naszego regionu z Grupy Wyszehradzkiej oraz państw nadbałtyckich. Wiadomo, że wstępne zainteresowanie projektem wyrazili Czesi, Słowacy, Węgrzy oraz Rumunii. I to właśnie firmy z tych krajów miałyby łączyć się z naszym Bumarem. Najpierw projektowo, potem kapitałowo.
Eksperci są sceptyczni wobec tych planów. – Interesy krajów w tym regionie są sprzeczne, a pozycja Polski słaba – mówi Tomasz Hypki, prezes Agencji Lotniczej Altair. Według niego czynnik polityczny ma w tym przypadku decydujące znaczenie. – Unowocześnianie armii, wytwarzanie nowych wyrobów, powstawanie nowych idei musi odbywać się z udziałem państwa. Ono odgrywało i odgrywa dużą rolę w branży zbrojeniowej. Bez państwa nic się nie da zrobić – mówi Hypki.
Podobnie jest na zachodzie Europy. Niewielu pamięta, że europejski koncern BAE Systems powstał w wyniku interwencji państwa. Jest też całkiem świeży przykład, czyli próba połączenia właśnie BAE Systems z EADS. Choć formalnie państwa w tych spółkach prawie nie miały udziałów, to przez brak zgody Paryża, Berlina i Londynu do konsolidacji nie doszło. – Menedżerowie chcieli, przemysł chciał, ale politycy nie dogadali się i nic z tego nie wyszło – wyjaśnia Hypki.
Krystowski przekonuje, że zbliżenie z partnerami z Europy Środkowo-Wschodniej to jedyny sposób na uratowanie polskiej zbrojeniówki. – Spotykałem się z wieloma firmami zachodnimi i odniosłem przykre wrażenie, że jedyne, co je interesuje w powiązaniach z nami, to jest dostęp do polskiego rynku – mówi prezes Bumaru. Nie ma nic przeciwko temu, żeby robić z nimi wspólnie coś dla polskiego wojska, ale czeka na oferty, w których ktoś zaproponuje współpracę dla innych armii.