Były wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko jest zdania, że Polska powinna rozwijać się w tempie 4-6 proc. PKB. Kołodko dobrze ocenia propozycje premiera Donalda Tuska z piątkowego expose, zarzuca mu jednak, że nie powiedział jak zamierza je sfinansować.

Prof. Kołodko spotkał się w sobotę w Sejmie z posłami i działaczami SLD. W swym wystąpieniu zatytułowanym "Dokąd zmierza świat i Polska" odniósł się m.in. do zapowiedzi Tuska z tzw. drugiego expose. Szef rządu zaproponował m.in. zwiększenie nakładów na inwestycje, infrastrukturę: drogową i kolejową, naukę, budowę przedszkoli i żłobków, a także wydłużenie do roku urlopów macierzyńskich. Wykluczył jednocześnie możliwość zwiększanie kosztów pracy, w tym również "ozusowienia" tzw. umów śmieciowych.

Kołodko pozytywnie ocenił piątkowe postulaty premiera, jednak - według niego - Polska powinna rozwijać się szybciej, niż zakłada to rząd. B. wicepremier przekonywał, że nasz kraj potrzebuje "nowej strategii", opartej na czterech filarach: szybkim wzroście, sprawiedliwym podziale, skutecznym państwie i korzystnej integracji.

"Trzeba powiedzieć: 2,4,6 - tak polska gospodarka ma potencjał na wzrost 4, a nawet 6 proc. PKB. A co nam rząd zapowiada? Że dalej będzie 2 proc., potem może 2,5 proc., a gdzieś tam dopiero w 2016 roku miałoby to ewentualnie wrócić do 4 proc. To powiem raz jeszcze: Polska będzie coraz bardziej pozostawała w tyle, dlatego że produkcja na świecie rośnie szybciej" - mówił Kołodko.

Jak osiągnąć taki wzrost? Zdaniem b. wicepremiera należy m.in. poprzeć program przedstawiony w piątek przez Tuska. "Premier ma rację, że zwrócił uwagę na potrzebę zwiększenia nakładów inwestycyjnych, na rozwój pewnych problemów infrastrukturalnych, na stworzenie dodatkowych wehikułów finansowych, np. takich jak fundusz inwestycji. Premier ma też rację jeśli podkreśla jakiś segment inwestycji w kapitał ludzki i opowiada o żłobkach i przedszkolach i zaangażowaniu środków publicznych" - podkreślił ekonomista.

Jak jednak dodał, o ile przedstawiony w piątek plan działań Rady Ministrów to krok w dobrą stronę, to niedostateczny. "Pan premier nie powiedział moim zdaniem, że jak to wszystko zrobimy, to podwoimy tempo wzrostu, czy je wręcz pomnożymy przez trzy. On powiedział: +tu przesuniemy, tam naciśniemy, tu zrobimy to i to+, nie powiedziawszy na dobrą sprawę, co źle świadczy o premierze, w jaki sposób to będzie sfinansowane" - uważa b. szef resortu finansów.

Jego zdaniem, zapowiedzi szefa rządu będą prawdopodobnie "w dużym stopniu" pokryte tzw. "kreatywną księgowością".

Kołodko zaproponował kilka własnych rozwiązań, które mogłyby przyczynić się do poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce, m.in. rozszerzenie skali podatkowej oraz zmianę polityki wizowej. "Należy przywrócić trzeci próg podatkowy. Od jakiego poziomu - od 120 tys. rocznie, czy od 300 tys. to możemy dyskutować" - zaznaczył. Wprowadzenie trzeciej 40-proc. stawki podatku PIT dla osób zarabiających powyżej 120 tys. rocznie zaproponował w ostatni czwartek SLD.

Nowa polityka wizowa miałby z kolei - zdaniem ekonomisty - polegać m.in. na imporcie zagranicznych talentów. "Ja bym chciał, żeby polska gospodarka oparta była na talentach, łącznie z talentami pochodzącymi z innych krajów. Trzeba się otwierać, trzeba uczyć się tolerancji i wielokulturowości, trzeba w sposób zasadniczy zmienić idiotyczną politykę wizową, która szkodzi polskim interesom i polskiej racji stanu" - podkreślił.

Według niego, zbyt miało jest na przykład w Polsce zagranicznych studentów. "Każdy jeden student w Polsce to jest jedno miejsce pracy: on musi jeść, żyć, rozrywać się od czasu do czasu (...) Trzeba sprowadzać również ludzi, którzy potrafią uruchamiać pewne nowe formy działalności gospodarczej, będące nośnikiem postępu naukowo-technicznego" - mówił Kołodko.

Opowiedział się też za rozwijaniem edukacji w dziedzinie biznesu i zarządzania, które usprawniłoby zarządzanie mikroekonomiczne. "Ja bym chciał usłyszeć od polskiego premiera, że mamy w następnym budżecie specjalne środki - one wcale nie muszą być duże - aby rozwijać wszelkie formy: szkolenia, doradztwa. Nie mamy szkół, nie mamy studiów podyplomowych. To nie musi być od razu MBA, czy 2-4 semestrowe studia podyplomowe, tylko trzeba ludzi wszędzie uczyć jak poruszać się z punktu widzenia managementu, zarządzania, żeby popełniali mniej błędów" - przekonywał.

Przyznał też, że rząd powinien pilnować wysokości deficytu budżetowego, ale - jak zaznaczył - w pewnych sytuacjach należały manipulować deficytem i wydatkami publicznymi po to, żeby nakręcać koniunkturę, wykorzystywać istniejące miejsca pracy i skłaniać do inwestycji. To również - w jego ocenie - przyczyniłoby się do wzrostu PKB.