Wojnę na brak limitów rozpoczął pół roku temu Play, ale niemal identyczną ofertę wprowadziły T-Mobile, Orange i Plus. Nie przyniosło to zwiększonych dochodów. Większym wabikiem na klientów niż nieograniczona liczba minut są smartfony i tablety
Jak radzą sobie operatorzy komórkowi w I półroczu 2012 r. / DGP
Sieci komórkowe zaostrzają walkę o utrzymanie klientów abonamentowych. To sposób na stabilizację przychodów na kurczącym się rynku usług głosowych. Do agresywnej rywalizacji o użytkowników z tej grupy zabrał się właśnie Plus. Operator należący do Zygmunta Solorza-Żaka ma największą ze wszystkich sieci bazę klientów kontraktowych, szacowaną na 7,7 mln. Jednak w II kw., jak policzył portal Telepolis.pl, konkurenci odebrali mu ok. 9 tys. takich abonentów, którzy średnio płacili ponad 40 zł miesięcznie. W tym samym czasie Orange zyskał 10 tys. klientów, T-Mobile 76 tys., a Play – 176 tys.
Dlatego Plus zabrał się do obrony stanu posiadania. Części klientów oferuje przejście na usługę Bez Limitu, która od 79,90 zł pozwala na rozmowy bez ograniczeń ze wszystkimi sieciami komórkowymi, i przedłużenie umowy na kolejny rok. By przekonać do podpisania umowy, konsultanci straszą nawet, że za chwilę usługa zniknie z oferty. Oficjalnie spółka podkreśla, że nie planuje takiego ruchu.
– Plus broni bazy – tłumaczy Witold Tomaszewski, ekspert Telepolis.pl. Dodaje, że wszyscy operatorzy – oprócz Plusa, także Play, Orange i T-Mobile – jeśli już oferują no limit, to tylko wybranym klientom. – Takim, którzy płacą rachunki około 80 zł. Przejście na no limit daje im poczucie bezpieczeństwa, że nie zapłacą dużo wyższych rachunków. Dla operatora to szansa na zwiększenie rachunku o kilka, kilkanaście złotych – podkreśla. Bo do oferty nielimitowanej trzeba dokupić jeszcze nieograniczone rozmowy ze telefonami stacjonarnymi czy większy pakiet internetu.
Dodatkową motywacją, by oferować klientom nieograniczoną liczbę minut, jest spadek opłat hurtowych (MTR) od przyszłego roku. Sieci będą musiały wtedy obniżyć ceny, a więc spadną ich przychody. Klienci płacący stałą stawkę w ofercie bez limitu zapewniają przynajmniej przez rok od przedłużenia umowy utrzymanie wpływów. – Bez względu na to, ile wydzwonią minut, a większość i tak zużywa 200 – 300 minut – dodaje Tomaszewski.
Dla operatorów oznacza to czysty zysk, ale w praktyce na niewielką skalę. Analitycy szacują, że po nielimitowaną ofertę sięga góra kilka procent klientów. Dla większości, która płaci rachunki poniżej 60 zł, to rozwiązanie nieopłacalne.
Maciej Witucki, prezes Orange Polska, tłumaczył, że oferta negatywnie wpłynęła na przychody od klientów biznesowych, którzy kiedyś płacili rachunki po 300 – 400 zł. Teraz mogli je raz na zawsze obniżyć do ok. 100 zł miesięcznie.
Wojnę na brak limitów rozpoczął pół roku temu Play, ale niemal identyczną ofertę wprowadziły T-Mobile, Orange i Plus. Grzegorz Bernatek, analityk Audytelu, uważa, że ostateczny efekt tej batalii dla nikogo nie okazał się zwycięstwem. – Wszyscy wprowadzili ją niemal w tym samym czasie, więc nikomu nie udało się uzyskać przewagi – tłumaczy.
Dlatego zdaniem analityka Audytelu sieci komórkowe będą próbowały rekompensować spadki przychodów sprzedażą mobilnego internetu i urządzeń mobilnych – laptopów i tabletów. Przychody z mobilnego internetu operatorzy próbują zwiększać, oferując usługi dodane, np. w sklepie Muzodajnia.pl, a Orange – udostępniając serwis Deezer, a także smartfony i tablety, które są większym wabikiem na klienta, niż nieograniczone rozmowy do innych sieci.