Wyliczenie kosztów realizacji propozycji zawartych w niedzielnym wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego przedstawi minister finansów Jacek Rostowski - poinformował PAP w poniedziałek rzecznik rządu Paweł Graś. Premier zapowiedział, że takie wyliczenie ma być gotowe do środy. Szczegółowymi wyliczeniami ma się poszczególne resorty.

"W ciągu najbliższych godzin, góra dwóch, trzech dni, będziemy chcieli wyliczyć te wszystkie konsekwencje, ale także odnieść się konstruktywnie do całości wystąpienia prezesa PiS" - powiedział z kolei w poniedziałek dziennikarzom Adam Szejnfeld (PO). Resort finansów poinformował PAP, że poszczególne ministerstwa mają wyliczyć koszty postulatów PiS w podległych im obszarach.

W propozycjach Kaczyńskiego nie ma wyliczeń finansowych

Szejnfeld nazwał niedzielne wystąpienie Kaczyńskiego "abstrakcyjnym". Jego zdaniem, polityk nie odniósł się do obecnych realiów gospodarczych. Zabrakło także - w ocenie posła PO - wyliczeń, ile kosztowałaby państwo realizacja propozycji PiS.

Kaczyński zadeklarował w niedzielę, że PiS przechodzi do ofensywy, której celem jest "zbudowanie pełnej alternatywy, innego sposobu rządzenia naszym krajem". Według niego, żeby w Polsce "cokolwiek zrobić" trzeba przede wszystkim "od nowa zorganizować finanse publiczne i zmienić system podatkowy".

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak pytany w poniedziałek, kto przygotował propozycje, o których mówił Kaczyński, odparł, że powstały one w ramach współpracy polityków PiS i ekspertów. Dopytywany o nazwiska ekspertów Błaszczak powiedział, że nie jest upoważniony do ich przedstawiania - zapewnił natomiast, że są to "specjaliści w swoich dziedzinach".

PiS - podatek bankowy przyniesie 5-6 mld zł do budżetu

Z kolei na pytanie, czy PiS oszacował koszty swoich pomysłów, Błaszczak opowiedział, że np. projekt dotyczący zwiększenia miejsc pracy jest neutralny dla budżetu, podczas gdyby podatek bankowy oznaczałby dla państwa wpływy rzędu 5-6 mld złotych rocznie.

Błaszczak wyraził nadzieję, że koalicja nie uchyli się od debaty, a Sejm przestanie być "maszynką do głosowania", jaką stał się - zdaniem posła PiS - za czasów koalicji PO-PSL. Przekonywał, że program PiS jest receptą na kryzys, bo przewiduje działania proinwestycyjne, a także tworzenie nowych miejsc pracy.

Szejnfeld był również pytany, kiedy premier Donald Tusk przedstawi plany rządu, nazwane przez media "drugim expose". "Nie ma jeszcze tego terminu, przynajmniej ja daty nie znam, ale to będą najbliższe tygodnie" - powiedział. Sam premier zapowiadał, że przedstawi dalsze plany rządu we wrześniu.

Tusk przygotowuje swoje expose

"Prace nad tym "expose" trwają. Przede wszystkim jest ważne, że ono będzie osadzone w realiach gospodarczych, ekonomicznych, a więc będzie rzeczywiste, a nie takie abstrakcyjne jak (wystąpienia) Jarosława Kaczyńskiego" - podkreślił Szejnfeld.

Z kolei Błaszczak uważa, że od wystąpienia Tuska nie należy oczekiwać "niczego szczególnego". Jego zdaniem premier "mówi na okrągło", a nie wynika z tego nic poza "zadłużaniem kraju". "Donald Tusk zostawia po sobie ziemię spaloną" - ocenił Błaszczak.

Premier oceniał w niedzielę, że zaprezentowanemu przez Kaczyńskiego pakietowi propozycji legislacyjnych zabrakło osadzenia "w kontekście kryzysu". Zapowiedział też przedstawienie wyliczeń, ile kosztowałaby niektóre "typowo socjalne" pomysły PiS.

"Na razie mogę powiedzieć, że Polska, podobnie jak i cały świat, będzie stała przed wyzwaniem, jak zachować poziom życia bez wydawania dodatkowych pieniędzy. Słuchając wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego mówimy o dziesiątkach miliardów zł" - komentował wystąpienie Kaczyńskiego szef rządu.

Prezes PiS zaproponował 10-letni plan walki z bezrobociem i podkreślił, że to propozycja neutralna dla budżetu. PiS chce też wspierać rodziny poprzez zwiększanie stawki, którą można odliczyć od podatku o 50 proc. za każde dziecko, a same odliczenia można by dokonywać już od momentu poczęcia dziecka.

Kaczyński mówił też o wprowadzeniu ulgi na zakup podręczników; powtórzył też postulat ustanowienia karty rodziny wielodzietnej uprawniającej do wielu zniżek.

PiS chce też przywrócić możliwość przechodzenia na emeryturę w wieku 60 i 65 lat (ale z pozostawieniem wyboru, czy ktoś chce pracować dłużej). Kaczyński zaproponował też referendum ws. odejścia od kapitałowego systemu emerytalnego i powrót do systemu solidarnościowego, a także wprowadzenie wyboru między ZUS i OFE. Chciałby też rezygnacji z opodatkowania rent i emerytur do 1 tys. zł.