W czwartek kanclerz Niemiec Angela Merkel po raz drugi w ciągu pół roku odwiedzi Chiny w nadziei na dalsze wzmocnienie niemiecko-chińskich relacji handlowych oraz zachęcenie Pekinu do inwestycji w obligacje krajów najboleśniej odczuwających kryzys strefy euro.

Na dwudniową wizytę Merkel zabiera ze sobą do Pekinu siedmiu niemieckich ministrów i ponad 20 prezesów czołowych spółek, wśród nich Volkswagena, Siemensa i EADS. Niemiecka delegacja spotka się z premierem Wenem Jiabao i innymi wysokimi przedstawicielami chińskich władz. Według agencji Reutera podczas rozmów poruszone ma zostać szerokie spektrum tematów, od energetyki i klimatu, przez relacje kulturalne, po delikatne kwestie, takie jak konflikt w Syrii.

Kanclerz z "kraju w sercu Europy, który mimo kryzysu pozostaje silny" - jak pisze o Niemczech chińska prasa - jest przez chińskich przywódców widziana jako faktyczny lider całej Unii Europejskiej. Francję odbierają oni jako słabnącą, a W. Brytanię jako zmarginalizowaną, i właśnie Niemcy oraz Merkel widzą w roli głównego europejskiego decydenta. "Jeśli chcesz, by coś zrobili w Brukseli, jedziesz do Berlina" - powiedział jeden z chińskich polityków, cytowany przez ekspertów z międzynarodowego think tanku - Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).

Jako czołowy reprezentant UE Merkel ma zapewnić Chińczyków o stabilności strefy euro oraz determinacji, z jaką Niemcy starają się uchronić ją przed rozpadem. "Musimy przekonać Chiny, tak jak przekonujemy innych inwestorów, że inwestycje w euro są stabilne i bezpieczne" - powiedział we wtorek w Berlinie jeden z ważnych doradców niemieckiej kanclerz.

Chińscy inwestorzy posiadający obligacje państwowe Grecji ponieśli w tym roku poważne straty, gdy Ateny przy wsparciu europejskich partnerów, w tym Berlina, przeprowadziły restrukturyzację swojego zadłużenia. Podczas czwartkowej kolacji niemiecka delegacja będzie się starała przekonać szefów chińskiego banku centralnego, ministerstwa finansów i olbrzymiego państwowego funduszu inwestycyjnego, że taki scenariusz nie powtórzy się w przypadku obligacji włoskich i hiszpańskich.

Chinom zależy na uratowaniu strefy euro, gdyż Europa jest ich największym partnerem eksportowym, a wspólna europejska waluta zapobiega światowej dominacji amerykańskiego dolara. Jednak - zauważają analitycy z ECFR - mimo wielkich nadziei na to, że Chiny włożą pieniądze w obligacje krajów południowej Europy lub w Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, dotychczas Chińczycy znacznie częściej unikali ryzyka i wybierali bezpieczne obligacje niemieckie. Pekin nie obiecuje strefie euro konkretnej pomocy finansowej i wiele wskazuje na to, że również tym razem Merkel nie uzyska w tej sprawie niczego poza werbalnym wsparciem - pisze Reuters.

Oprócz rozmów na temat całej strefy euro, wizyta kanclerz ma dodatkowo wzmocnić dwustronne niemiecko-chińskie relacje, które już teraz są tak silne, że eksperci z ECFR nazywają je "specjalnymi stosunkami", mogącymi zagrażać interesom reszty Europy. Tak pozytywne relacje wynikają przede wszystkim z silnych więzi gospodarczych: Niemcy są największym partnerem handlowym Chin w Unii. Połowa eksportu z UE do Chin pochodzi z Niemiec, a trafia tam jedna czwarta całego importu Chin do krajów Unii. W 2010 r. całkowity obrót handlu niemiecko-chińskiego wzrósł o 34 proc. - do ok. 181 mld dolarów, a premier Wen podczas kwietniowej wizyty w Niemczech zapowiedział, że do 2015 r. wartość ta podniesie się do 280 mld dolarów.

Analitycy mówią o szczególnej symbiozie gospodarek obu wielkich eksporterów, gdyż te doskonale się uzupełniają. Chińczycy potrzebują zaawansowanej niemieckiej technologii, a Niemcy - dużych rynków zbytu na swoje produkty. Chińskie przedsiębiorstwa szczególnie chętnie kupują niemieckie maszyny, a coraz bogatsi chińscy konsumenci gustują w niemieckich samochodach. Chiny są obecnie największym rynkiem dla luksusowych limuzyn Mercedesa klasy S, a Volkswagen sprzedał tam w ubiegłym roku 2,3 mln aut, dwa razy więcej niż w Niemczech. Według ekspertów z monachijskiego instytutu Ifo w 2012 r. Niemcy będą miały dodatni bilans handlowy z Chinami, po raz pierwszy od 1988 r.

W czwartek rano Wen oprowadzi Merkel po słynnym pekińskim Zakazanym Mieście, gdzie niegdyś urzędowali chińscy cesarze, a następnie pojadą razem pociągiem superszybkiej kolei do rodzinnego miasta chińskiego premiera, Tianjinu, by zwiedzić fabrykę Airbusa. Koncern EADS, do którego należy Airbus, liczy, że zostanie tam podpisany kontrakt na 100 nowych samolotów typu A320, które miałyby zostać sprzedane Chińczykom za ok. 9 mld dolarów. Obecnie władze chińskie blokują zakup 35 większych airbusów A330, by zaprotestować przeciwko wprowadzonym przez UE opłatom za przekroczenie limitów emisji CO2 przez samoloty pasażerskie latające do UE. Nawet podpisanie nowego kontraktu nie mogłoby jednak zostać uznane za koniec toczącego się na tym tle sporu.

Niemcy są też najatrakcyjniejszym w Europie krajem dla chińskich inwestorów - wynika z ankiety przeprowadzonej niedawno przez firmę Ernst & Young wśród prezesów 400 dużych i średnich chińskich przedsiębiorstw. Za najlepszy do inwestowania kraj kontynentu uznało Niemcy 63 proc. badanych, podczas gdy druga na liście Francja uzyskała tylko 13 proc. głosów. Chińczycy chętnie inwestują przede wszystkim w strategiczny dla nich sektor alternatywnych źródeł energii: spośród ok. 1000 chińskich inwestycji w Niemczech ok. 150 znajduje się w obszarze zielonej energii.

Właśnie w ważnych dla obu krajów sektorach alternatywnych źródeł energii i zaawansowanych technologii widoczny jest jednak potencjalny konflikt interesów. Coraz lepsze jakościowo wyroby z Chin, takie jak np. samochody na prąd, mogą stanowić w przyszłości poważną konkurencję dla niemieckich firm zarówno w samych Chinach, jak i na całym świecie. Już dziś widać to w branży paneli słonecznych. Po niedawnym bankructwie firmy Solon SE oraz poważnych tarapatach innych wielkich niemieckich producentów ogniw fotowoltaicznych, jeden z nich, firma Solarworld, złożył do Komisji Europejskiej wniosek o wszczęcie postępowania antydumpingowego przeciwko czterem największym producentom z Chin. Jak podaje dziennik "Zhongguo Ribao", chińskie firmy, które stanowczo zaprzeczyły oskarżeniom o dumping, mają teraz nadzieję, że wizyta Merkel "pomoże rozwiązać spory mogące poważnie zaszkodzić obustronnym relacjom handlowym".

Z wizytą Merkel w Pekinie wiążą nadzieje również obrońcy praw człowieka, którzy liczą na to, że niemiecka kanclerz wykorzysta swoją pozycję w Chinach i poruszy z premierem Wenem m.in. sprawę stosunku Chin do konfliktu w Syrii oraz uzyska od niego obietnicę wsparcia finansowego dla syryjskich uchodźców. Do Merkel zwrócili się też niemieccy dziennikarze, prosząc, by zaapelowała do Wena o poprawę sytuacji zagranicznych korespondentów w Chinach. "Chcemy tylko zapewnienia takich samych warunków pracy, jakimi cieszą się chińscy dziennikarze w Niemczech" - napisano w liście do kanclerz, podpisanym przez 26 dziennikarzy.