W zeszłym miesiącu w stosunku do lipca 2011 r. ceny wzrosły o 4 proc. – podał GUS. Tradycyjnie powyżej średniej zdrożały paliwa do prywatnych środków transportu, nośniki energii i oczywiście żywność – wzrost o ponad 5 proc.
Wzrost cen zaczyna hamować / DGP
Jednak w porównaniu z czerwcem paliwa staniały o 2,4 proc., a żywność o 2,2 proc. Cena żywności spadła pierwszy raz od września 2011 r. – Spadły przede wszystkim ceny sezonowe warzyw – o ponad 19 proc., owoców o 2 proc. – zauważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Ponadto taniały mleko, nabiał i sery. Więcej trzeba było płacić za wędliny i mięso, poza drobiem, którego ceny spadły.
– Inflacja bazowa netto – nieuwzględniająca żywności, energii i paliw – wyniosła w lipcu r./r. 2,3 – 2,4 proc. Została podbita przez kryzys na rynku usług turystycznych. Upadki kilku biur sprawiły, że wzrosły ceny wycieczek – wyjaśnia Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. W kolejnych miesiącach inflacja będzie hamowała, dzięki czemu Rada Polityki Pieniężnej będzie mogła obniżyć stopy procentowe już w grudniu.
Maja Goettig, główna ekonomistka KBC Securities Polska, spodziewa się, że inflacja zejdzie do celu RPP 2,5 proc. już na przełomie roku, a obniżka stóp nastąpi w listopadzie. Widzi też kilka zagrożeń. – To wzrost cen produktów rolnych na świecie, głównie za sprawą suszy w USA. Może to być zagrożeniem dla cen żywności w Polsce – mówi. Ae osłabienie kursu złotego może odbić się na cenach towarów importowanych.
Ekonomiści mają nadzieję, że te pesymistyczne scenariusze się nie sprawdzą, inflacja spadnie, a lokaty w końcu zaczną przynosić realny zysk.
Przeciętna lokata roczna ma oprocentowanie 5,29 proc. Po uwzględnieniu inflacji i podatku Belki zarobek jest niezauważalny. Tyle że nie odstrasza to klientów. Jak podał NBP, depozyty indywidualne wzrosły w lipcu o 1,6 mld zł – do 494,6 mld zł. To wzrost 0,3 proc. w stosunku do czerwca, a 12,4 proc. w porównaniu z lipcem 2011 r. – To efekt niepewności, obawy o pracę. Dlatego Polacy akumulują kapitał – tłumaczy Michał Rot, ekonomista PKO BP.