Apple sprzedał w minionym kwartale 26 mln iPhone’ów, czyli o 2,4 mln egzemplarzy mniej od prognoz analityków. Do takiej rozbieżności szacunków ekspertów z ostatecznymi wynikami sprzedaży doszło po raz pierwszy od 2003 roku.

Klienci zwlekają z zakupami obecnych modeli iPhone’a w oczekiwaniu na najnowszą wersję aparatu. Południowokoreański Samsung Electronics wypuszcza rocznie kilka swoich modeli, żeby obronić pozycję lidera na globalnym rynku smartfonów wycenianym na 219,1 mld dolarów. To podnosi poprzeczkę dla obecnego szefa Apple, Tima Cooka, który jest uzależniony od tylko jednej w ciągu roku modernizacji gadżetu, zapewniającego prawie połowę wypływów koncernu ze sprzedaży.

„Presja jest coraz większa” – mówi Michael Obuchowski, menedżer w North Short Asset Management – „Ponieważ każdy ma znacznie szybszy cykl prezentacji modeli, Apple przedstawi nowy telefon, który nie tyle będzie konkurencyjny w chwili inauguracji, ale musi pozostać konkurencyjny przez dłuższy okres. A to jest coraz bardziej trudne”.

Zysk netto potentata z Doliny Krzemowej wzrósł o 21 proc. do 8,82 mld dolarów, czyli wyniósł 9,32 dolarów na akcję. Sprzedaż zwiększyła się o 23 proc. do 35 mld dolarów. Analitycy spodziewali się zysku rzędu 10,37 dolarów na akcję przy obrotach na poziomie 37,2 mld dolarów.

Apple, który jest najdroższą firmą świata według wartości rynkowej, stracił podczas porannych notowań 5,5 proc. do 567,83 dolarów za akcję. Na wczorajszym zamknięciu w Nowym Jorku walory spółki spadły mniej niż 1 proc. do stawki 600,92 dolarów za akcję, a tegoroczne zyski firmy na giełdzie zmniejszyły się do 48 proc.