NBP wpłacił do budżetu ponad 8 mld zł z zysku za 2011 r. To by tłumaczyło spadek deficytu budżetowego do 21 mld zł.
Budżet 2012 / DGP
Deficyt spadł w czerwcu w porównaniu z majem o około 6 mld zł. Stanowi to około 60 proc. planu na cały rok.
– Ten spadek to efekt wypłaty zysku NBP. Taki wynik sprawia, że nie ma ryzyka przekroczenia limitu deficytu w całym roku – mówi Paweł Radwański, ekonomista Raiffeisen Banku.
Budżet nadal ma jednak wyraźne kłopoty z dochodami z podatków pośrednich, zwłaszcza z VAT. Na koniec czerwca uzyskał z nich około 90 mld zł – czyli zaledwie 1,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Jeśli gospodarka nie przyspieszy, plan tegorocznych wpływów z VAT – niespełna 132,2 mld zł – może nie zostać zrealizowany. Ministerstwo Finansów tłumaczy, że to właśnie spowolnienie gospodarcze jest powodem problemów z VAT, na co nałożyły się duże zwroty z tego podatku. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy były one wyższe o 6 mld zł w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, czyli prawie o 25 proc. Resort liczy na to, że dynamika tempa wzrostu wielkości zwrotów z VAT wyhamuje w drugim półroczu. I zapowiada, że większą wagę będzie przywiązywał do ściągania zaległości z tego podatku.
Ekonomista Raiffeisen Banku jest spokojny o budżet i przypomina, że Ministerstwo Finansów przyjęło bardzo konserwatywną prognozę wzrostu gospodarczego w tym roku. Według niej PKB ma wzrosnąć o 2,5 proc.
– Ta prognoza daje budżetowi dużą rezerwę. Dlatego spowolnienie gospodarki nie powinno stanowić zagrożenia dla realizacji całości budżetu – mówi Paweł Radwański.
Spowolnienia nie widać na razie w podatkach dochodowych. Z CIT budżet uzyskał już 13,6 mld zł, czyli 51,1 proc. z planu na cały rok. Rząd zakładał, że w całym roku wpływy z tego podatku wyniosą ponad 26,6 mld zł i będą o około 4,5 proc. większe niż rok temu. Tymczasem na koniec czerwca wpływy z CIT były aż o 20 proc. wyższe niż rok temu. Rosną też dochody z podatku od osób fizycznych, choć nie tak spektakularnie. Do tej pory fiskus zebrał 18,3 mld zł z PIT, to kwota o 7 proc. większa niż przed rokiem. Dynamika w całym roku ma wynieść 5,1 proc. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że rząd, tworząc budżet na ten rok, założył stosunkowo niską stopę bezrobocia – 12,3 proc. na koniec roku, i wzrost zatrudnienia na poziomie 0,8 proc. Niestety, oba te założenia będą trudne do zrealizowania ze względu na stagnację na rynku pracy. Rząd zresztą sam zrewidował te prognozy w wieloletnim planie finansowym przyjętym w maju. Według nich bezrobocie ma wynieść 12,6 proc., a zatrudnienie w gospodarce narodowej ma wzrosnąć o 0,2 proc.
Zdaniem Pawła Radwańskiego większych napięć w państwowej kasie można się jednak spodziewać w przyszłym roku. Według założeń do projektu ustawy budżetowej wzrost PKB miałby wynieść 2,9 proc. Większość analityków krytykowała tę prognozę jako zbyt optymistyczną.