Od 2014 r., czyli obowiązywania nowego budżetu UE, Mazowieckie nie będzie już sklasyfikowane jako region mniej rozwinięty i przejdzie do grupy rozwiniętych. To ważne rozróżnienie. Zależy od niego, ile pieniędzy popłynie do województwa.
W przypadku Mazowsza trwa walka o to, by utrzymać jak najwyższy poziom funduszy strukturalnych. Wiadomo już, że pieniądze będą mniejsze. Pytanie, o ile i czy uda się zachować prawo do wydawania ich na infrastrukturę.

Odrębna kategoria dla Mazowsza?

W UE są trzy kategorie regionów. W grupie najniższej są te regiony, których dochód przekracza 75 proc. PKB na mieszkańca (w przypadku Polski na poziomie województwa). Dalej jest grupa pośrednia i rozwinięta. W 2009 r. stołeczne województwo osiągnęło 97,2 proc. średniej rozwoju UE, a za lata 2007 – 2009 średnia wynosiła 91,1 proc. Unii – podaje Eurostat.
Dziś Polska walczy o to, by w ramach pojęcia „region rozwinięty” stworzyć dla Mazowsza swego rodzaju podkategorię, która pozwoli na zachowanie jak największej ilości pieniędzy z funduszy strukturalnych i zachowanie prawa do wydawania ich m.in. na infrastrukturę (modernizacja dróg wojewódzkich i powiatowych, linii Kolei Mazowieckich i WKD, sieci kanalizacyjnych), a nie np. na badania i rozwój.
– Walczymy o wprowadzenie odrębnej kategorii. Naszymi sojusznikami są niemieckie landy wschodnie, regiony południowych Włoch i południowej Hiszpanii, niektóre regiony Grecji, a nawet Francji – mówi DGP marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik. Przyznaje jednak, że przeciwko takiej inicjatywie są płatnicy netto, jak Holandia czy Dania. – Wierzę, że polityka spójności zwycięży. Dla naszego województwa w takim przypadku dotacja wynosiłaby około 2 mld euro wobec 2,7 mld euro w okresie 2007 – 2009 – mówi Adam Struzik.
– Trudno traktować w taki sam sposób regiony, które od dawna były zamożne, i te, które nagle znalazły się w tym gronie – komentuje z kolei w rozmowie z DGP eurodeputowany Jan Olbrycht, sprawozdawca projektu rozporządzenia na temat Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR) po 2013 r., największego z unijnych funduszy strukturalnych. Z inicjatywy Olbrychta Komisja Rozwoju Regionalnego PE zaproponowała w tym tygodniu, by 40 proc. kwoty z funduszy strukturalnych mogło być dowolnie wydatkowanych przez region z tej kategorii co Mazowsze (jest to o 20 proc. więcej, niż postulowała pierwotnie Komisja Europejska). W przypadku Mazowsza oznacza to, że z tej sumy mogłyby być dalej realizowane projekty infrastrukturalne. Jeżeli natomiast chodzi o pozostałe 60 proc., to wyznaczono priorytety. Są to: badania i innowacje, małe i średnie przedsiębiorstwa i gospodarka niskoemisyjna. Czwarty cel, według propozycji PE, może być dowolnie wybierany przez dany kraj członkowski.

Śląsk następny?

Przypadek Mazowsza dotyczy nie tylko najbliższej perspektywy finansowej. W dalszej przyszłości oczekuje się, że kolejne polskie regiony mogą zmienić grupę i nie być już ulubieńcem funduszy strukturalnych. Najczęściej mówi się o Śląsku (61,2 średniej rozwoju UE), woj. dolnośląskim (61,9) i Wielkopolsce (60).
Mazowsze już dziś szuka sposobu na czas po 2020 r. – Chcemy doprowadzić do tego, aby polski rząd wystąpił z wnioskiem do Rady UE o zmianę podziału statystycznego Mazowsza na jednostki (tzw. NUTS-2), na podstawie którego przyznawane jest wsparcie strukturalne. Warszawa zostałaby wyodrębniona i tworzyłaby odrębny NUTS-2 – mówi Adam Struzik. – Polska nie wystąpiła wcześniej z takim wnioskiem, bo nie byłoby to dla niej opłacalne: Warszawa zbyt szybko straciłaby prawo do wsparcia Unii na projekty strukturalne – dodaje Struzik.
Podobne problemy do Polski w poprzednim budżecie UE na lata 2007 – 2013 miały kraje południa UE. Wówczas pod naciskiem ówczesnego premiera Hiszpanii Jose Maria Aznara ustanowiono kategorię regionów przejściowych. Status taki otrzymało 16 jednostek – np. Andaluzja, Saksonia – Anhalt czy Sardynia. W rezultacie zachowały one prawo do wsparcia na rozwój projektów infrastrukturalnych.

Podobne kłopoty jak Polska miały kraje południa UE. Ale im się udało