Państwo chce przejmować upadające przedsiębiorstwa budowlane. Rząd, obawiając się zachwiania na rynkach finansowych i paraliżu inwestycji wartych miliardy złotych, rozważa możliwość przejęcia upadających spółek budowlanych – powiedział w środę w Sejmie wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Zobowiązania upadających firm / DGP
Jak ustalił DGP już we wtorek wiele godzin w resorcie kierowanym przez Waldemara Pawlaka spędził Wiesław Różacki, prezes giełdowego PBG.
Troska rządu dotyczy budowlanego giganta, bo koncern zaangażowany jest w inwestycje strategiczne dla energetycznego bezpieczeństwa państwa. Realizuje m.in. gazoport LNG w Świnoujściu, kopalnie ropy i magazyny gazu dla PGNiG, spółka buduje także drogi i autostrady. Ich realizacja stanęła pod znakiem zapytania, bo na początku czerwca zarządy PBG, Hydrobudowy i Aprivii, spółek należących do Grupy PBG, podjęły uchwały o złożeniu wniosków o ogłoszenie upadłości układowej.
Spółki podały, że bezpośrednią przyczyną decyzji były przeciągające się rozmowy z bankami na temat finansowania grupy. Koncern oszacował, że potrzebuje ok. 700 mln zł. Łączne zobowiązania grupy PBG wobec 12 banków wynoszą 1,7 mld zł.
Jak ustalił DGP, sytuacja PBG w najbliższych tygodniach może się jeszcze pogorszyć. W spółce trwają analizy, czy koncernu dotyczą zapisy prawa upadłościowego mówiące o anulowaniu umów zawartych na sześć miesięcy przed ogłoszeniem upadłości. – Wykładnia nie jest jasna. Zleciliśmy w tej sprawie analizy prawne, musimy mieć stuprocentową pewność – usłyszeliśmy w spółce.
Jeśli umowy z ostatniego półrocza PBG zostaną anulowane, znacząco zwiększą się zobowiązania spółki, bo do grona niezaspokojonych wierzycieli wejdzie Rafako. To firma z grupy kapitałowej PBG, która w połowie grudnia 2011 r. za 160 mln zł kupiła od spółki matki Energomontaż Południe. Teraz te pieniądze musiałyby wrócić na konto Rafako.
Koło ratunkowe spółce chce rzucić państwo. Jak? Zdaniem wicepremiera, rząd mógłby dokonać nacjonalizacji firm takich jak PBG poprzez Agencję Rozwoju Przemysłu, która w pierwszej kolejności przejęłaby kontrolę nad spółką, doprowadziła do jej przebudowy, dokończyła kontrakty i po dokonaniu restrukturyzacji sprzedała prywatnym inwestorom na giełdzie. ARP jest spółką prawa handlowego, której właścicielem jest Skarb Państwa, a prawa głosu na walnym zgromadzeniu wykonuje minister skarbu państwa. Teoretycznie sprawa jest prosta.
Do pomysłu wicepremiera ARP nie chciała się odnieść. Nieoficjalnie wiadomo, że jej kierownictwo jest zaskoczone inicjatywą Waldemara Pawlaka. Powód – pieniądze. Analitycy zapotrzebowanie na gotówkę branży budowlanej szacują na kilka miliardów. Agencja ma do rozdysponowania w ramach pomocy publicznej tylko 1,3 mld zł.
Dziś dokładnej kwoty, jakiej potrzebuje branża, nie zna nawet wicepremier. Waldemar Pawlak mówił wczoraj, że w Ministerstwie Finansów trwają prace nad przygotowaniem analizy skutków finansowych, która miałby być zaprezentowana na posiedzeniu rządu w przyszłym tygodniu.
Zdaniem Adriana Kyrcza z DM BZ WBK pomysł dokapitalizowania branży budowlanej jest dobry, ale szalenie trudny do zrealizowania. – Pomijam uzyskanie zgód na pomoc publiczną od Komisji Europejskiej, która zajmuje miesiące – mówi. – Pozostaje pytanie, jak to faktycznie zrobić. Podniesienie kapitału rozwodni akcjonariat, uderzy w mniejszych udziałowców i zrazi ich do giełdy. Z drugiej strony, byłaby to alternatywa przed całkowitą stratą kapitału, co może mieć miejsce np. w przypadku upadłości likwidacyjnej. To może nacjonalizacja poprzez odkup akcji z rynku? Też brzmi dobrze, ale po jakiej cenie, na jakich warunkach i kiedy? Pozostaje też problem doboru spółek, którym pomoc by się należała – dodaje Adrian Kyrcz.

Jeśli doszłoby do przejęcia PBG przez państwo, byłaby to pierwsza nacjonalizacja prywatnej firmy. Do tej pory ARP ratowała podmioty państwowe.

Trudno będzie zrealizować pomysł dokapitalizowania branży budowlanej