Podczas Euro 2012 nasze fanzony odwiedzą ponad 3 mln osób. To oznacza, że łącznie z publicznością na stadionach rozgrywki może obejrzeć 3,6 mln widzów. Zostawią oni sporo pieniędzy.
Do tej pory na samych stadionach bawiło się 596 tys. osób, a w ogólnodostępnych strefach – ok. 2,54 mln. To o blisko 400 tys. osób więcej niż w analogicznym okresie Euro 2008 w Szwajcarii oraz dwukrotnie więcej niż w Austrii.
– Liczymy, że do końca turnieju liczba kibiców bawiących się w strefach kibica czterech miast gospodarzy i Krakowie przekroczy 3 mln osób – mówi Marcin Herra, prezes spółki PL.2012.
W Polsce został jeszcze do rozegrania jeden mecz – półfinał na Stadionie Narodowym między drużyną Niemiec i Włoch. Organizatorzy szacują, że 28 czerwca Warszawę odwiedzi nawet 40 tys. Niemców i ok. 5 tys. Włochów. Oznacza to, że łączna liczba zagranicznych gości, którzy przyjadą do Polski na Euro 2012, wyniesie ok. 600 tys. To nie najgorszy wynik, choć jak zauważa Herra, byłby jeszcze lepszy, gdyby do półfinału awansowali Anglicy. Wtedy przyjechałoby ich nawet tyle samo co Niemców – 30 – 40 tys.
Tak czy inaczej, dla miast gospodarzy to ostatnia szansa na ściągnięcie zagranicznych gości, którzy wydadzą u nich pieniądze. Tym bardziej że trzeba się nastawić raczej na liczbę przyjezdnych niż na zasobność ich portfeli. A to dlatego, że prognozy dotyczące wydatków przygotowane jeszcze przed turniejem zdaniem przedstawicieli Instytutu Turystyki wydają się przesadzone. – Dotyczy to przede wszystkim kibiców z Czech i Niemiec, którzy wykazywali tendencję do powrotu po zakończonym meczu – mówi Krzysztof Łopaciński, wiceprezes Instytutu Turystyki.
Ze wstępnych szacunków wynika, że przeciętny Czech zamiast zakładanych 700 zł, wydał najwyżej 500 zł. W przypadku Niemców kwota pierwotnie szacowana na ok. 2 tys. zł może być niższa o kilkaset złotych.
Natomiast zdaniem Krzysztofa Łopacińskiego bardziej skorzy do wydatków okazali się Rosjanie i Irlandczycy. Przed Euro liczono, że kibice z tych nacji wydadzą średnio trochę ponad 2 tys. zł na osobę, a prawdopodobnie rzeczywista suma wyniesie blisko 3 tys. zł. Ta nawiązka może się jednak okazać za mała, by osiągnąć pułap zakładanych 800 mln zł wpływów, które pochodziłyby tylko od przyjezdnych kibiców.
Organizatorzy nieoficjalnie przyznają, że liczą na hojność polskich kibiców, których aktywność podczas Euro 2012 okazała się sporym zaskoczeniem. Bo oprócz stadionów i stref kibica, w całej Polsce powstało ok. 400 miejsc publicznego oglądania meczy, w których rozgrywki śledziło 2,1 mln naszych kibiców.
Z naszych ustaleń wynika, że przeciętny Polak w dniu meczowym wydał – głównie na piwo i szybkie przekąski – średnio 50 – 70 zł. To by oznaczało, że nasi rodacy w strefach kibica i miejscach typu public viewing wydali dotychczas ok. 200 mln zł. Przerosło to oczekiwania organizatorów, którzy nie spodziewali się, że ilość fanów futbolu w strefach przekroczy poziom, jaki osiągnęły Austria i Szwajcaria.
Warszawa jest więc spokojna o frekwencję i towarzyszące jej wpływy podczas meczu półfinałowego. – Nie zamierzamy zmieniać pojemności strefy kibica ani podejmować szczególnych środków bezpieczeństwa – mówi Marta Brzegowa ze stołecznego ratusza.
Spółka PL.2012 na razie nie jest nawet w stanie oszacować wydatków kibiców spoza Polski. Krótkoterminowe przychody zostaną podsumowane nie wcześniej niż pod koniec lipca.
W tej chwili organizatorzy prowadzą intensywne rozmowy z mediami niemieckimi i włoskimi, aby nakłaniały swoich rodaków do obejrzenia półfinału w polskich strefach kibica. I miejmy nadzieję, że wynik finansowy imprezy będzie lepszy niż ten, jaki uzyskała nasza drużyna.