Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych, od dwóch miesięcy rośnie - podało Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych.

"Związane jest to głównie z osłabianiem złotego względem euro i dolara. Stąd zjawisko to można na razie traktować krótkookresowo. Wynika bowiem z kolejnej fali nasilających się obaw o sytuację gospodarczą w Europie, a zwłaszcza w Grecji i Hiszpanii. Spowodowało to przecenę walut gospodarek Centralnej i Wschodniej Europy" - napisano w komunikacie BIEC.

"Z drugiej strony jednak długotrwałe utrzymywanie się tendencji do deprecjacji złotego może osłabić siły deflacyjne i opóźnić moment pojawienia się wyraźnie niższego tempa wzrostu cen konsumpcyjnych. Obecnie, te składowe wskaźnika, które nie są związane z kursem złotego, działają w kierunku spadku inflacji" - dodano.

BIEC podaje, że największy wpływ na wzrost wskaźnika miało zwiększone w stosunku do końca ubiegłego roku zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów.

"Wynika ono jednak wyłącznie ze spadku wartości złotego, jakie obserwujemy w ostatnich miesiącach. Po uwzględnieniu różnic kursowych oraz wahań sezonowych zadłużenie gospodarstw domowych zmniejszyło się w ciągu ostatniego roku o ponad 5 proc. Zmniejsza się przede wszystkim zainteresowanie kredytem hipotecznym, gdzie udział zadłużenia kredytów walutowych ciągle sięga ok. 50 proc. Osłabienie złotego znacząco wpływa na złotową wartość należności gospodarstw domowych względem banków" - napisano.

"Nieznacznie wzrosły oczekiwania przedsiębiorców co do kształtowania się cen na produkowane przez nich wyroby. Od początku roku stopniowo ubywało przedsiębiorstw planujących podwyżki cen. W rezultacie o ponad połowę zmniejszyła się przewaga przedsiębiorstw planujących wzrost cen nad odsetkiem firm przewidujących obniżki. Obecny, niewielki wzrost odsetka firm przewidujących podwyżkę cen związany może być z koniecznością ponoszenia wyższych kosztów związanych z importem. Przemawia za tym branżowa struktura odpowiedzi na pytanie o kształtowanie się cen w firmach. Większość branż nie planuje wzrostu cen za wyjątkiem przedstawicieli branży chemicznej oraz farmaceutycznej" - dodano.

"Odnotowano również niewielki wzrost cen usług świadczonych dla przedsiębiorstw. Wynikał on głównie ze wzrostu cen usług transportu oraz innych usług z nim związanych. Ponownie miało to silny związek z kursem złotego. Import ropy stał się droższy, a to wpłynęło na cenę tej kategorii usług" - głosi komunikat BIEC.

Biuro podaje, że jedyną składową nie związaną z kursem złotego, która działała w kierunku wzrostu przyszłej inflacji były jednostkowe koszty pracy.

"Wzrosły one trzeci miesiąc z rzędu. Przedsiębiorstwa nie są w stanie dostatecznie szybko dostosowywać wysokości wynagrodzeń i wielkości zatrudnienia do słabnącej dynamiki produkcji. Dostosowania takie zachodzą zazwyczaj z pewnym opóźnieniem. Zmniejszają się natomiast koszty w przeliczeniu na jednostkę produkcji, które prócz kosztów pracy zawierają pozostałe koszty związane z funkcjonowaniem firm" - napisano.

"Nieznacznie spadły ceny importu, (ostatnie dostępne dane dotyczą lutego). Ceny importu podlegają w ostatnim czasie dość znacznym krótkookresowym wahaniom, wynikającym głównie z wahań kursu wymiany złotego. Obserwowane ostatnio osłabienie złotego nie musi przełożyć się na wzrost cen importu w kolejnych miesiącach. Amortyzować je będzie stabilizacja cen surowców na światowych rynkach oraz zmiana struktury importu idąca w kierunku zmniejszenia udziału importu inwestycyjnego oraz substytucji droższych towarów ich tańszymi odpowiednikami" - dodano.