Zawirowania na rynkach finansowych krajów strefy euro utrudniły polskim bankom pozyskiwanie środków na obsługę zaciągniętych wcześniej pożyczek. Pieniędzy nie chcą dawać nawet ich zagraniczni właściciele
Zagraniczne finansowanie w polskich bankach / DGP
Choć Polska nie ma takich problemów gospodarczych, jak część krajów strefy euro, brak zaufania na rynkach finansowych trafia rykoszetem i w nas. Nic dziwnego, że odpowiedzi na pytanie, jak przezwyciężyć kryzys zaufania na rynkach finansowych, będzie poświęcona inauguracyjna debata rozpoczynającego się dziś w Sopocie II Europejskiego Kongresu Finansowego.
Dyskusję poprowadzi Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze. Wezmą w niej udział szefowie kluczowych polskich banków, największych spółek, ale także Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego czy Duleep Aluwihare, partner zarządzający Ernst & Young, audytora dużej części krajowych instytucji finansowych. W dyskusji brać udział będą też goście z zagranicy z Joaquinem Almunią, unijnym komisarzem ds. konkurencji na czele.
Zadłużenie rządów strefy euro okazuje się na tyle wysokie, że inwestorzy nie chcą kupować nowych obligacji. Sposobem, aby ich przekonać do zakupu, są wysokie odsetki. Jednak wzrost oprocentowania powoduje, że nawet w warunkach wzrostu gospodarczego część państw strefy euro nie jest w stanie ograniczać relacji długu do PKB. Recesja tylko zwiększa te problemy.
Polska, nieprzerwanie notująca w ostatnich latach wzrost gospodarczy, na tle większości krajów strefy euro problemu zadłużenia państwa nie ma. Dług publiczny utrzymuje się poniżej 60 proc. PKB, a w tym roku prawdopodobnie uda się go nawet obniżyć. W naszym przypadku problemem jest raczej dług prywatny. Ten jest zaciągany za pośrednictwem banków, które muszą mieć przede wszystkim co pożyczać.
Przed wybuchem kryzysu pozyskiwanie przez polskie banki finansowania nie nastręczało żadnych trudności. Pieniądze chętnie pożyczali zagraniczni właściciele – europejskie grupy finansowe. Nie było też problemu z zamianą krajowych depozytów w złotych na przykład na franki, za które kredytobiorcy kupowali mieszkania. Robiono to za pomocą krótkoterminowych transakcji swapowych.
Obecnie dostęp do łatwego finansowania się skończył. Najpierw zagraniczne banki przestały się zgadzać na swapy, w ramach których wymieniane były złotówki na waluty. Wkrótce okazało się, że zagraniczni właściciele nie chcą już pożyczać pieniędzy polskim spółkom córkom.
Ta tendencja trwa do dziś. Wartość środków otrzymanych przez krajowe banki z zagranicy wynosiła w końcu marca 160,8 mld zł – wynika z danych Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. W porównaniu z końcem 2011 r. zmniejszyła się o blisko 17 mld zł (nieznacznie spadła również w IV kw. minionego roku).
Spadek finansowania z zagranicy to nie zaskoczenie. Tego właśnie spodziewali się specjaliści po tym, jak unijne banki dostały nakaz podniesienia współczynnika wypłacalności do połowy tego roku do co najmniej 9 proc. Jednak właśnie od przezwyciężenia problemów z pozyskaniem pasywów przez banki będzie zależało to, kiedy kryzys zaufania zostanie przezwyciężony.

W I kw. tego roku finansowanie z zagranicy spadło o 17 mld zł