To co rano wyglądało jak kamień zrzucony z klifu, po południu przypomina gotowy do podpalenia fajerwerk - tak można opisać zmianę na wykresie WIG20, która zaszła w ciągu dnia.

Zaczęło się fatalnie, bo od pogłębienia strat i w cenach intra-day WIG20 znalazł się najniżej od października ub.r., a więc na poziomie dołków z jesiennej depresji (kto nie pamięta - WIG20 spadł wówczas z 2700 w sierpniu do poniżej 2100 we wrześniu).

Ale liczy się koniec, a nie początek - WIG20 kończy sesję zwyżką i to przy wyraźnym wzroście obrotów, potwierdzającym przewagę kupujących. Od najniższego punktu sesji do 17:00 indeks zyskał ok. 55 punktów, czyli dobrze ponad 2,5 proc.

Co było źródłem tej nagłej przemiany? Warszawska giełda nie przepoczwarzyła się samoistnie, ten sam proces obserwowaliśmy właściwie już od rana, od drugiej godziny notowań w całej Europie. W inwestorach kiełkowały podejrzenia, że Grecja nie może zostać pozostawiona sama sobie, że stawka jest zbyt wysoka. I rzeczywiście za pozostaniem Grecji w strefie opowiedziała się i Angela Merkel i Mario Draghi.

Koalicja na rzecz ratowania Grecji jest więc już gotowa. Ale nie tylko płoche nadzieje polityczne kierowały inwestorami. Pomogła cała seria naprawdę życzliwych danych napływająca ze świata - spadła stopa brytyjskiego bezrobocia, wzrósł unijny eksport i bilans handlu zagranicznego. To na początek.

Po południu Amerykanie raportowali o wzroście liczby wydanych pozwoleń na budowę, spadającym udziale nie spłacanych na czas kredytów hipotecznych i na koniec o wzroście produkcji przemysłowej. Każda z tych publikacji okazała się lepsza od oczekiwań ekonomistów (ok., stronniczo pominąłem spadek liczby wydanych pozwoleń na budowę) i każda z nich dołożyła swoją cegiełkę do poprawy nastrojów na rynkach akcji. Trzecią przyczyną zmiany był nadmierny pesymizm, który nieodmiennie zwiastuje powrót kupujących.

Pytanie co dalej. Jedna sesja wzrostu kiedyś przecież i tak musiała się zdarzyć. Cóż, budujący jest wzrost obrotów, który towarzyszy odbiciu, ale rzeczywiście po sile korekty poznaje się także siłę trendu, więc z wnioskami - a zwłaszcza z wnioskiem o zakończeniu trendu spadkowego - trzeba się jeszcze wstrzymać.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda, Open Finance