Sto lat od katastrofy „Titanica” biznes rejsów wycieczkowych ma się znakomicie. Styczniowy wypadek „Costy Concordii” co prawda pozbawi w tym roku największego armatora branży CCL (Carnival Cruise Lines) 80 proc. zysków, ale jest to – jak przekonują znawcy branży – problem przejściowy.
W tym roku obroty firm organizujących pełnomorskie rejsy wycieczkowe wyniosą 33,5 mld dol., o 11,6 proc. więcej niż w 2011 roku. Gwałtownie rośnie też liczba pasażerów. Jeszcze na początku lat 90. XX wieku była to rozrywka ekskluzywna. Korzystało z niej mniej niż 4 mln osób rocznie. W tym roku armatorzy spodziewają się już ponad 20 mln klientów.
Jednym z powodów tak szybkiego wzrostu jest coraz bardziej atrakcyjna oferta. Z dzisiejszej perspektywy „Titanic” to maluch. Statek, który rozbił się w 1912 roku, miał 46 tys. ton wyporności. Obecnie największe wycieczkowce, takie jak „Allure of the Seas”, mają ponad 225 tys. ton wyporności i kosztują około 1,2 mld dolarów. Tak ogromna inwestycja się opłaca. Zyskowność branży jest wysoka: 10,7 proc. przed opodatkowaniem.
Jednym z powodów jest to, że rynkiem podzieliło się kilku globalnych graczy. Wspomniany już amerykańsko-brytyjski armator CCL kontroluje aż 49,2 proc. międzynarodowego rynku morskich wycieczek. Drugi gracz, norwesko-amerykańska grupa Royal Caribbean International (RCI), panuje nad dalszymi 23,8 proc. branży.
Klienci oczekują od rejsu coraz więcej: chcą wsiąść na pokład statku, na którym jest wszystko: baseny, kasyna, teatry, restauracja. Na budowę tak wielkich jednostek stać tylko największych graczy.
Im więcej atrakcji na pokładzie, tym większy zarobek ma armator. Portal CruiseBusiness.com podaje, że średnio koszt rejsu dla pasażerów wynosi 1,7 tys. dol., z czego ponad 200 dol. wydają na grę w kasynie i 450 dol. w restauracjach.
Moda na rejsy zrodziła się w Ameryce Północnej. I wciąż tam ma najwięcej zwolenników. Aż 59 proc. rejsów jest wykupywanych przez Amerykanów i koncentruje się przede wszystkim na terenie Karaibów.
Ale w zeszłym roku już 8 mln Europejczyków (27 proc. światowego rynku) zdecydowało na wykupienie biletu na rejs. Czasy „Titanica”, kiedy wakacje na morzu były domeną tylko najbogatszych, bezpowrotnie minęły.