General Motors zamknie dwie europejskie fabryki. Zakłady w Gliwicach i Tychach są jednak bezpieczne. Polskich pracowników ratują relatywnie niskie zarobki
Plotki o radykalnym cięciu kosztów w europejskich fabrykach GM krążyły od miesięcy. Choć koncern w skali globu zyskał w ub.r. 7,6 mld dol., jego europejskie córki straciły w tym czasie 747 mln dol. Dyrektor Chryslera i Fiata Sergio Marchionne publicznie przyznał, że dla uniknięcia plajty europejskie fabryki samochodów powinny ograniczyć produkcję o 20 proc.
GM rozpoczął więc negocjacje ze związkami w sprawie restrukturyzacji. W ciągu najbliższych tygodni ma zostać ogłoszony ostateczny plan działań. Reuters podaje, że harmonogram zakłada m.in. zamknięcie dwóch z jedenastu istniejących fabryk Opla/Vauxhalla, co pozwoli ograniczyć produkcję z obecnych 1,2 mln egzemplarzy o około 1/3. Według przecieków medialnych chodzi o zakłady w niemieckim Bochum i brytyjskim Ellesmere Port, zatrudniające odpowiednio 5 tys. i 2,1 tys. pracowników.
Pracownicy zakładów w Europie Środkowej – w Gliwicach, Tychach czy węgierskim Szentgotthard – mogą jednak spać spokojnie. Niskie koszty pracy powodują, że fabryki te są konkurencyjne w stosunku do swoich zachodnich odpowiedników. Gdy w ubiegłym roku Bochum uruchomiła produkcję opla zafiry, zabrakło jej rąk do pracy. Zamiast przywrócić jednak część ze zwolnionych uprzednio 1,5 tys. robotników, tymczasowo wypożyczono 90 osób z Polski. One bowiem zarabiają po ok. 770 euro miesięcznie. Taki ruch Niemcom się opłacał nawet po uwzględnieniu kosztów diet (42 euro dziennie). Jak twierdzi Deutsche Welle niemieccy studenci na praktykach w Oplu dostają 2,5 tys. euro.
Tak drastyczna restrukturyzacja może jednak zostać zablokowana przez związki zawodowe. W 2010 r. szefostwo GM porozumiało się bowiem z syndykatami co do warunków likwidacji fabryki w Antwerpii. Jednym z nich była gwarancja zachowania pozostałych zakładów co najmniej do 2014 r. Do związków zawodowych mogą się też podłączyć politycy. Harry Voigtsberger, minister gospodarki Nadrenii Północnej-Westfalii, w której leży Bochum, rozmawiał na temat kłopotów Opla z jego szefem Karlem-Friedrichem Strackem. Voigtsberger postulował, aby Stracke obiecał utrzymanie produkcji w Bochum po 2014 r.
O los swoich obywateli niepokoją się też władze brytyjskie. Sprawą zainteresował się już Vince Cable, sekretarz stanu ds. biznesu i innowacji w rządzie Davida Camerona. – Uzyskałem zapewnienie, że rząd zrobi wszystko, co w jego mocy, by utrzymać silną bazę produkcyjną na tym obszarze, ale kluczowe jest, by ministrowie kontynuowali presję – oświadczył po spotkaniu z Cable’em deputowany David Hanson.
Europejska sekcja GM przeżywa kłopoty od 2009 r. Niewiele brakowało, by Opel/Vauxhall został sprzedany konsorcjum kanadyjskiej Magny International i rosyjskiego Sbierbanku. Zaawansowana technologia mogłaby trafić do zakładów AwtoWAZ w Togliatti, znanych z produkcji ład (tam koszty pracy są jeszcze niższe niż w Europie Środkowej). Ostatecznie GM zrezygnował z umowy, a koronnym argumentem – ujawnionym za pośrednictwem portalu WikiLeaks – była właśnie obawa przed utratą patentów na rzecz Rosjan.

Europejska sekcja General Motors przeżywa kłopoty od 2009 roku