Polska dostanie pieniądze z Unii w nowej perspektywie budżetowej, ale powiązanie zasad ich wydawania z paktem fiskalnym i dyscypliną budżetową sprawi, że nie tak łatwo będzie je wykorzystać.
W ciągu trzech miesięcy znane będą ostateczne zasady wydawania i priorytety nowej, siedmioletniej perspektywy budżetowej Unii (2014 – 2020). Takie zobowiązanie złożyła wczoraj w Parlamencie Europejskiej premier Danii Helle Thorning-Schmidt, której kraj przewodniczy we Wspólnocie. Nowe regulacje nie będą korzystne dla Polski. Niezależnie od wielkości budżetu pieniądze unijne będzie znacznie trudniej wydać.
Na razie główny spór toczy się o wysokość tzw. dużego budżetu i podział funduszy w ramach perspektywy. Obecnie wciąż jest mowa o tym, że Polska może dostać 80 mld euro (w poprzedniej perspektywie było to 67 mld euro), co pozornie jest satysfakcjonującą sumą. Problem jednak w szczegółach.
Propozycja Komisji zmierza w kierunku narzucenia ortodoksyjnego reżimu i kontroli wydatków z polityki spójności. Wśród nowych pomysłów są m.in.:
● automatyzm kar i restrykcyjność w karaniu krajów, którym udowodni się nadużycia. Wprowadza się tzw. warunkowość makroekonomiczną (deficyt nie powinien przekraczać 3 proc. PKB, a dług publiczny 60 proc.). Jeśli wyniki te będą wyższe, wypłacalność funduszy będzie zamrożona. Inne procedury będą obowiązywać w stosunku do krajów należących do strefy euro, a inne w stosunku do krajów spoza Eurolandu;
● zmiana kwalifikowalności VAT – obecnie VAT jest wliczany w koszt inwestycji unijnych. W ramach nowej perspektywy finansowej byłby przerzucony na kraj beneficjenta, czyli w praktyce głównie samorządy. Jan Olbrycht, europoseł PO, który jest wiceprzewodniczącym komisji rozwoju regionalnego, uspokaja jednak, że podobne zakusy były już podczas negocjacji poprzedniej perspektywy i wówczas dzięki poprawkom Parlamentu Europejskiego zrezygnowano z nich;
● warunkowość ex ante – wypłacanie środków finansowych będzie uzależnione od tego, jak dany kraj będzie wdrażał prawo unijne. Nie chodzi jednak o wszelkiego typu dyrektywy, lecz tylko te związane z reżimem ekonomicznym, czyli przede wszystkim zapisy obecne w przyjętych niedawno sześciopaku i pakcie fiskalnym;
● system korekty netto – w obecnej perspektywie, jeśli dany projekt unijny nie przejdzie tzw. oceny rocznej zgodności z celami, może być zastąpiony przez inny projekt. Teraz Komisja proponuje, że jeśli projekt nie otrzyma odpowiedniej oceny, wdrożenie zamiast niego innego projektu nie będzie możliwe. Pieniądze będą przepadać. To pomysł Trybunału Obrachunkowego, który znalazł poparcie także wśród niektórych krajów członkowskich.
Jak na razie propozycja KE jest rozpatrywana przez poszczególne komisje tematyczne w PE, głównie rozwoju regionalnego, budżetową i kontroli budżetowej. W maju przedstawią one swoje rekomendacje, a po wakacjach Parlament podczas sesji plenarnej powinien nad tym głosować. O ile PE jest zwolennikiem dużego budżetu i raczej będzie się opowiadać za ochroną polityki spójności, o tyle zażarta dyskusja już zaczyna się toczyć wśród krajów członkowskich. Kilka miesięcy temu 11 krajów płatników netto wystosowało list, w którym opowiadają się za ograniczaniem budżetu. Sprawująca prezydencję Dania zadeklarowała poparcie dla niskiego budżetu. Z kolei prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaproponował, by niewykorzystane pieniądze z funduszu spójności były przeznaczane na stymulację gospodarczą (głównie wzrost zatrudnienia) w strefie euro.

11 krajów płatników netto chce ograniczyć budżet Unii